Archiwum Polityki

Wirujące trójkąty IV RP

Polską rządzą trójkąty. Wybory samorządowe wyraźnie to potwierdziły. Dopóki tak będzie, nie zaznamy politycznego spokoju.

Niespełna rok temu Jarosław Kaczyński wmawiał nam (powołując się na znajomego adiunkta), że Polską rządzi podziemny czworokąt odpowiedzialny za całe zło, jakiego doświadczamy. Było to oczywiste głupstwo, którego bezpodstawność jest już tak oczywista, że nawet sami autorzy niechętnie do niego wracają. Zwyciężył racjonalny pogląd, że polską sceną polityczną rządzą dziś dwie wielkie partie jeszcze niedawno tworzące obóz IV Rzeczpospolitej. Ale to też są tylko pozory. W istocie rozhuśtaną polską polityką rządzą wibrujące i wirujące trójkąty, układające się w najdziwniejsze i nieprzewidywalne bryły. To chwiejna równowaga wewnątrz tych trójkątów i pomiędzy nimi dyktuje Polsce dynamikę permanentnej rewolty, nieprzerwanego konfliktu i afer wyssanych z palca.

Patologie ludzkich charakterów, zła wola, niezdarność czołowych aktorów grają jakąś rolę, ale prawdziwym źródłem problemów jest to, że po dewastacji spowodowanej rządami Millera i aferą Rywina scena polityczna wciąż przypomina Warszawę w 1945 r. Wszędzie pełno politycznych gruzów, które umownie nazywamy partiami, tak jak w 1945 r. Warszawiacy jedno pole gruzów nazywali Śródmieściem, a inne Powiślem czy Wolą. Politycy próbują z tych gruzów budować swoje partie i polityczne formacje, tak jak po wojnie Warszawiacy z gruzów budowali domy i ulice. Zanim jednak jakiś ład się z tej odbudowy wyłoni, czeka nas wiele wrażeń, bo powstające na politycznym gruzowisku byty to są prowizorki na łapu capu tworzone z odzyskanych z rozbiórki cegieł i w każdej chwili grożące zawaleniem.

Od Biblii do Bonda

Nowoczesna dynamika demokratycznej polityki jest w Europie nieodmiennie oparta na trójkącie tworzonym przez trzy wielkie nurty – konserwatystów, lewicę i liberałów. Polski problem w dużym stopniu polega dziś na tym, że te nurty wciąż się nie wykształciły – trochę z braku czasu, trochę na skutek skali zamieszania i raczej personalnego, niż ideowego doboru do poszczególnych partii, a trochę dlatego, że nie chcą się wykształcić.

Polityka 47.2006 (2581) z dnia 25.11.2006; Temat tygodnia; s. 26
Reklama