Okazuje się, że nadzór farmaceutyczny (w sprawie ustalenia przyczyn afery z Corhydronem – przypis red.) chce pracować w poufności i bardziej boi się oskarżeń firmy Jelfa aniżeli Sądu Ostatecznego. W rzeczywistości w obecnych warunkach firma wydaje się potężniejsza, prawnie i finansowo, od nadzoru. Niegdyś nadzór był zintegrowany z instytucją kontrolującą (Narodowy Instytut Leków) i rejestrującą leki (Urząd Rejestracyjny) – podobnie jak na Węgrzech czy w USA – i potężna instytucja nie musiała drżeć ze strachu przed producentami.
Polityka
47.2006
(2581) z dnia 25.11.2006;
Listy;
s. 113