Archiwum Polityki

Magister na kredyt

Rozpoczął się trzeci z kolei rok akademicki, w którym studenci mogą ubiegać się o kredyty na naukę. Termin składania wniosków mija 15 listopada.

Ustawę o pożyczkach i kredytach studenckich przygotowano w trybie ekspresowym. Projekt powstał pod koniec 1997 r., Sejm uchwalił ją w lipcu 1998 r., a prezydent podpisał miesiąc później. Wkrótce potem powołano i ulokowano w Banku Gospodarstwa Krajowego specjalny Fundusz Pożyczek i Kredytów Studenckich, który miał być tworzony z dotacji budżetowych i innych środków, a odnawiany ze spłat. Udzielania kredytów podjęło się dziewięć banków komercyjnych (patrz ramka „Dokąd po kredyt?”), zaś BGK zobowiązał się do pokrywania odsetek w okresie ich wypłacania ze środków wspomnianego funduszu. Opisywano tę inicjatywę jako reformatorski przełom w szkolnictwie wyższym. Kredyty miały w widoczny sposób sprzyjać upowszechnianiu wyższego wykształcenia wśród młodzieży z rodzin, których nie stać na finansowanie nauki i utrzymywanie dzieci w ośrodkach akademickich. Miały być prostym a skutecznym narzędziem wyrównywania szans edukacyjnych.

Czy nadzieje, wiązane z kredytami, spełniły się? Mamy obecnie prawie półtora miliona studentów. Podczas pierwszych dwóch lat obowiązywania ustawy udzielono 128 tys. kredytów, czyli skorzystało z nich mniej niż 10 proc. uczących się. Wysokość miesięcznej kwoty kredytu, określona w pierwszym roku na 400 zł, nie zmieniła się w następnym i najprawdopodobniej nie wzrośnie w bieżącym. Karkołomnym przedsięwzięciem byłoby dowodzenie, że kredyty zwiększyły dostęp do nauki młodzieży z uboższych środowisk. Dlaczego tak się nie stało?

Największe zainteresowanie kredytami zapanowało bezpośrednio po ich wprowadzeniu – chętnych było prawie 140 tys. Jednak większości banki odmówiły kredytu z powodów, które – w świetle ustawy i towarzyszących jej deklaracji politycznych – miały zapewniać pierwszeństwo!

Polityka 42.2000 (2267) z dnia 14.10.2000; Społeczeństwo; s. 82
Reklama