Archiwum Polityki

Kino na luzie

W kinie dochodzi do głosu najmłodsze pokolenie reżyserów. Na ostatnim gdyńskim festiwalu mieliśmy całą serię debiutów oraz parę filmów zrealizowanych przez nieco starszych twórców, którzy jednak weszli w dorosłość już w III RP. Są oni tubylcami w tej nowej Polsce i zaczęli ją po swojemu opisywać. Ich bohaterowie, głównie pionierzy realnego kapitalizmu, przejawiają pierwsze oznaki zmęczenia.

W nagrodzonym za najlepszy debiut filmie Łukasza Barczyka „Patrzę na ciebie, Marysiu” obserwujemy z bliska sceny z życia młodych, wielkomiejskich profesjonalistów (jak można by nieudolnie przetłumaczyć amerykański termin „yuppies”). Główny bohater, wzięty psychiatra, ma właśnie pacjenta szczególnej troski – bardzo modnego aktora, który w przeddzień przystąpienia do kolejnych ważnych zadań artystycznych stracił wzrok. Oczy są w porządku, okulista nie ma tu nic do powiedzenia, ale nie chcą widzieć. Medycyna zna takie rzadkie przypadki, które daje się wytłumaczyć nadmiernym przeciążeniem organizmu i wielkim stresem. Aktor jest idolem naszych czasów, uchodzi za twardziela, a tu zamiast kolejnego happy endu prawdziwa katastrofa (i tak nie powiedziałem wszystkiego). Niestety, lekarz psychiatra też jest na skraju załamania nerwowego i dlatego postanawia rozstać się z dziewczyną, z którą mieszkał razem dwa lata. Jego partnerka, którą gra Maja Ostaszewska, niczym czuły radar, odbiera sobą wszystkie te stany i napięcia, wyrażając twarzą cały smutek pokolenia pięknych dwudziestoletnich.

Życie to walka

Znajoma Francuzka, która co roku przyjeżdża do Gdyni, w tym roku żaliła mi się, iż ma wciąż wrażenie, jakby pomyliła festiwale – z trudem rozpoznaje bowiem Polaków na ekranie. Dlaczego ci młodzi są takimi sadystami? – nie mogła się nadziwić. Nie da się ukryć, że obraz stosunków międzyludzkich, zarejestrowany kamerą, może budzić przerażenie. Z mądrości, które udało mi się wyłowić z niektórych dość bełkotliwych dialogów, najbardziej przydatna brzmi „Życie to walka”. Najwyraźniej jest to pierwsze przykazanie młodego człowieka sukcesu, i to dokładnie przestrzegane. W każdym razie „Nie ma zmiłuj”, jak głosi tytuł filmu Waldemara Krzystka, pokazujący kariery grupy zaprzyjaźnionych (do czasu) akwizytorów w prężnej firmie.

Polityka 41.2000 (2266) z dnia 07.10.2000; Kultura; s. 49
Reklama