Marian Krzaklewski wielokrotnie dziękował Lechowi Wałęsie, Wałęsa dziękował ludziom, którzy stworzyli dziesięciomilionową Solidarność, najpotężniejszą organizację, jaka kiedykolwiek powstała i unikał swego słynnego: ja, Lech Wałęsa. Oddawano honory sygnatariuszom porozumień, o których przez lata zapominano i już nie wyrzucano ich na śmietnik historii, które to miejsce wskazał kilka lat temu Henryce Krzywonos (tramwajarka, filar ówczesnego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, która przez kilkanaście dni praktycznie rządziła Gdańskiem, gdyż od niej zależało, kto dostanie benzynę) jeden z działaczy obecnego związku. Oddawano honory doradcom z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem na czele. Nie potrafiono jednak przekroczyć wielu barier i podziałów. Zabrakło więc w Szczecinie i Gdańsku zaproszenia dla Mariana Jurczyka, nie było innych historycznych postaci z tamtych dni. Część nie została zaproszona, część nie przyjechała, bo to już nie jest ich Solidarność, część z ostrożności, by przypadkiem nie dać się wpisać w polityczne konteksty.
Jednak ci, którzy się pojawili, po trzech dniach mówili, że nie żałują: mimo wcześniejszych obaw udało się zachować wiele z klimatu tamtych niepowtarzalnych dni, a przede wszystkim z prawdy o tamtych wydarzeniach. To był Sierpień wspomnieniowy, mocno sentymentalny, ale chwilami gorzki. Nie był to bowiem Sierpień wszystkich Polaków, nie było to narodowe święto, w niewielkim stopniu był to Sierpień Gdańszczan i stoczniowców, mimo że organizatorzy dokładali starań, by zachęcić do udziału w mszy pod pomnikiem Poległych Stoczniowców, by przypomnieć historyczne wydarzenia i pokazać uroczystości na wielkim telebimie ustawionym na Długim Targu. Miasto żyło swoim codziennym rytmem, a Długi Targ zapełniali głównie turyści.
Bogdan Borusewicz, jedna z głównych postaci strajku, który rozpoczął się 14 sierpnia 1980 r.