Od kilku lat na rynku wydawnictw szkolnych panuje chaos. Każdego roku lista podręczników dopuszczonych do użytku przez MEN wzbogaca się o nowe pozycje. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że – po pierwsze – ministerialni recenzenci, którzy mieli czuwać nad ich jakością, ulegają presji wydawców i w księgarniach pojawiają się kolejne szkolne buble. Po drugie zaś – dystrybucją podręczników zajęli się nauczyciele, pobierając za to prowizję.
Czy wiecie Państwo, z jakich podręczników uczy się Wasze dziecko? Nawet jeśli tak, to na pewno nie wiecie, jakich używa chodzące do równoległej klasy dziecko sąsiadów. Czasy, kiedy uczniowie w całej Polsce uczyli się z takich samych książek, minęły bezpowrotnie.
Prawo swobodnego wyboru podręczników gwarantuje pedagogom „Karta Nauczyciela”, jedynym ograniczeniem są tu realizowane przez szkołę programy edukacyjne. Trudno zresztą mówić o ograniczeniu, gdy na MEN-owskiej liście znajduje się 76 programów nauczania dla klas I–III i 156 dla klas IV–VI szkoły podstawowej.
Polityka
37.2000
(2262) z dnia 09.09.2000;
Kraj;
s. 20