Nikogo z zainteresowanych nie stać na tę wojnę. Mało tego – utrzymywanie półmilionowej armii w trzymilionowym stanie jest ogromnym obciążeniem dla Indii nawet w warunkach pokoju. Prześledźmy niedawną historię Kaszmiru, żeby zobaczyć, gdzie leży błąd systemowy, który sprawia, że nie można sobie z tym problemem poradzić.
Kaszmir czuje się związany z resztą subkontynentu raczej bardzo luźno. Podobnie jak Indie jest mieszaniną religii i narodów, a zarazem krajobrazów. W Dolinie Kaszmirskiej mieszkali pandici (mędrcy), spośród których wywodził się m.in. Jawaharlal Nehru. W Landaku mieszkają Tybetańczycy, a w pakistańskiej części – Pusztuni.
Kiedy Brytyjczycy kończyli swój pobyt w koloniach indyjskich, gubernator rezydujący przy maharadży Kaszmiru radził mu powziąć decyzję co do tego, czy jego królestwo wejdzie w skład Indii, czy jako zaludnione po części przez muzułmanów – przyłączone zostanie do Pakistanu. Maharadża zastanawiał się długo, albowiem najbardziej odpowiadała mu niepodległość, której nie mógł sobie zapewnić. Gubernator też nie mógł mu jej zaoferować. Kaszmir sam nie przeżyje, wystarczy popatrzeć na Sikkim czy Bhutan.
Tymczasem w Kaszmirze pojawili się Pusztuni, dziki lud afgański, który przenosił się wraz z porami roku w te rejony, w których mu było cieplej. Kaszmir stał się obszarem najazdu i przestraszony maharadża, widząc okrucieństwo bojowników muzułmańskich, którzy wyglądali tak jak dzisiejsi talibowie, poprosił Indie o pomoc.
Odpowiedziały: nie, bo oznaczałoby to wysłanie naszych wojsk na tereny poza jurysdykcją indyjską. Przyłączycie się do Indii, wtedy porozmawiamy. Chcąc nie chcąc – maharadża poprosił Indie o wchłonięcie Kaszmiru, co stało się tylko częściowo, bo Pusztuni, a wraz z nimi Pakistańczycy (Pakistańczyków de facto wtedy jeszcze nie było: Pakistan jest tworem sztucznym ergo Pakistańczycy są narodem stworzonym z wyznających islam Indusów), zajęli północno-zachodnią część królestwa.