Komisja Krajowa Solidarności jednoznacznie stanęła w obronie Mariana Krzaklewskiego, odsyłając postulaty partii w kąt i stwierdzając: przestańcie się kłócić, przedstawcie lepiej atrakcyjną ofertę programową. RS AWS w większości też trwa przy przewodniczącym. Czy to znaczy, że już jest po meczu?
Obecny spór nie zasługuje na traktowanie w kategoriach meczu, gdzie ważne jest pytanie: kto kogo? Jeśli miałoby dojść do siłowego rozstrzygnięcia problemów wewnątrz Akcji, to skutkiem może być tylko klęska AWS. Przed wyborami parlamentarnymi staniemy w identycznej sytuacji, jak przed prezydenckimi: wynik będzie znany z góry, a my będziemy toczyć spory o to, kto ma kandydować po naszej stronie.
Celowo mówię o meczu, gdyż podpierając się tak mocno Solidarnością Krzaklewski chce najwyraźniej rozwiązać obecny konflikt z pozycji siły.
Mam Krzaklewskiemu za złe dwie rzeczy. Po pierwsze: nasze żądanie (trzech partii), by skończyć z okresem dyktatury, próbuje przedstawić – i robi to skutecznie – jako konflikt partii z Solidarnością. Widzę wyraźne obawy premiera, poczuwającego się do odpowiedzialności za kraj i rząd, że przekształcenie sporu w konflikt z Solidarnością grozić może falą protestów społecznych, organizowanych przez związek przeciwko rządowi. Taki konflikt byłby nieszczęściem i stanowiłby dowód zupełnej nieodpowiedzialności Krzaklewskiego. Po drugie: Krzaklewski podjął próbę przekonania swoich stronników i opinii publicznej, że trzy partie domagające się jego ustąpienia są groźne dla interesu publicznego. W jednej z jego wypowiedzi padła wręcz sugestia, że partie szantażują nieuchwaleniem budżetu. To są nonsensy wypowiadane w złej wierze. Dla partii zdolność uchwalenia budżetu jest miarą sukcesu politycznego, zwłaszcza dla partii typu SKL, która ma charakter propaństwowy.