W tysiąc lat od pamiętnego zjazdu w Gnieźnie spotykają się tam prezydenci naszej części Europy, a wkrótce po nich – premierzy. Co będą mieli sobie do powiedzenia? Szkoda by było takiej okazji na okolicznościowe pustosłowie.
Zwykle spotkanie gnieźnieńskie z 1000 r. jest w podręcznikach historii wspominane jako mało znaczący epizod. Oto dwudziestoletni cesarz-marzyciel, wierny pamięci swej matki – bizantyjskiej księżniczki, i swego ojca – niemieckiego króla i rzymskiego cesarza – jedzie do słowiańskiego kraju, który ledwo został okrzesany z pogańskiego barbarzyństwa. Tam, u grobu swego przyjaciela, czeskiego misjonarza, pasuje księcia Polan na swego „przyjaciela i sprzymierzeńca”.
Polityka
11.2000
(2236) z dnia 11.03.2000;
Kraj;
s. 36