Archiwum Polityki

Putin wie wszystko

Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała 11 kandydatów na prezydenta i niemal wszyscy to barwne postaci. Na pierwszy rzut oka Rosjanie będą więc mieli 26 marca z czego wybierać. Ale wrażenie obfitości może być mylące. – To nie wybory, a plebiscyt – mówią w dyskusjach politycznych w Moskwie.

Ten fatalizm spowodował, że kampania wyborcza rozkręca się niemrawo. Bezkonkurencyjnym kandydatem jest oczywiście pełniący już obowiązki prezydenckie premier Władimir Putin, były pułkownik KGB, który pracował w NRD jako rezydent wywiadu. Zresztą większości Rosjan przeszłość Putina jest obojętna. Karierę polityczną na początku lat 90. rozpoczął w Petersburgu, gdzie udowodnił, że jest twardym, bezkompromisowym administratorem, mającym świetne informacje na temat ludzi, z którymi pracował. Nazywano go za to „Stasi”.

Gdy jesienią przez Rosję przetoczyła się seria zamachów bombowych i w powietrze wylatywały całe domy, Putin w odwecie zapowiedział, że „będzie topił terrorystów nawet w wychodku”, jeżeli ich tam dopadnie i rozpoczął wojnę w Czeczenii. To natychmiast wywindowało jego popularność. Jednak wzrost notowań premiera był zbyt gwałtowny, by tłumaczyć to tylko wojną. Jeszcze we wrześniu tylko 4 proc. wyborców chciało go widzieć na stanowisku prezydenta. W październiku już 21 proc., a w listopadzie 42 proc. W połowie stycznia, po dymisji Jelcyna, popularność jego następcy osiągnęła pułap 62 proc. Można odnieść wrażenie, że ostatnie pół roku w życiu Putina to nieustanna kampania wyborcza.

– Przyszedł polityk młody, energiczny i pełen zdecydowania, który znakomicie zaprezentował się na tle starej, schorowanej i niedołężnej władzy – tłumaczy popularność premiera Andriej Riabow, specjalista od rosyjskiej polityki wewnętrznej z moskiewskiego Centrum Carnegie. – Elicie politycznej udało się zogniskować na nim pozytywne oczekiwania wyborców. Społeczeństwo uwierzyło, że cud jest możliwy. Putin odznacza się także swoistą prostotą i umie podejmować decyzje. Czasami są one ryzykowne, ale on zawsze dodaje, że bierze za nie odpowiedzialność.

Polityka 11.2000 (2236) z dnia 11.03.2000; Świat; s. 39
Reklama