Archiwum Polityki

Miękki dysk, twardy kant

Kamienica przy ul. Bałtyckiej jest piękna, jeśli porównać ją z rozsypującymi się sąsiadkami. Kraków, centrum. Kręte schody, na ścianach klatki schodowej zielone kafle. Do 1998 r. żaden z trzech współwłaścicieli nie interesuje się budynkiem. Zaczyna się komedia pomyłek z fatalnym finałem. Wszyscy uczestnicy kończą na ławie oskarżonych. Po raz pierwszy na wokandę trafia sprawa dotycząca oszustwa w obrocie krakowskimi kamienicami.

Paszport Janusza Sz., obywatela Kanady, z zawodu pośrednika w handlu nieruchomościami, został uwięziony w przepastnych szufladach prokuratury wojewódzkiej. Gdyby Janusz Sz. we właściwym momencie szczęśliwie nie posiadał 20 tys. zł na kaucję – podzieliłby los własnego paszportu. Podobnie Michalina L. Ona też od lat mieszka w Kanadzie. Jest majętna. Jej eksmałżonek wykładał na Harvardzie, szwagier był ambasadorem w Brukseli. 25 tys. zł na kaucję to nie jest dla Michaliny problem. Losy Michaliny i Janusza splotły się węzłem konkubinatu osiem lat temu. Węzeł rozluźniał się, ale kiedy Michalina przyjechała ulokować majątek w jakiejś nieruchomości krakowskiej, pan Janusz wyświadczał jej przyjacielskie, choć fachowe przysługi pośrednicze. Niestety, odkupienie trzech dziesiątych wielkiej kamienicy w centrum Krakowa od osoby nazwiskiem Jan Kowalski okazało się transakcją niefortunną. Bo Jan Kowalski nie jest tym właściwym Kowalskim – prawowitym właścicielem trzech dziesiątych. Prawdziwy Jan Kowalski był lekarzem i gdyby żył, miałby 106 lat.

W rezultacie miesiąc temu losy Michaliny i Janusza splotły się znów dramatycznie na ławie oskarżonych sądu rejonowego. Obok państwa z Ameryki na ławie zasiada trefny właściciel oraz pani notariusz, która przypieczętowała trefną transakcję.

Kamienica w telewizji

W Krakowie jest kilka tysięcy nieruchomości, których dawni właściciele są trudni do ustalenia. Przepadli w czasie wojny, holocaustu, w gułagach, wyemigrowali z obawy przed władzą ludową. – Ojciec był przedwojennym właścicielem innego kawałka tego samego spornego budynku – tłumaczy krakowski mecenas, spadkobierca dwóch dziesiątych. – Przez 40 powojennych lat nie zainteresował się tą kamienicą. Uznał, że w jego czasach nieruchomość to kula u nogi.

Polityka 12.2000 (2237) z dnia 18.03.2000; Kraj; s. 26
Reklama