Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Drogie tanie budowanie

Przed ubiegłorocznymi wyborami PiS obiecywało dotowane kredyty mieszkaniowe. Wkrótce będą one do wzięcia. Ale państwo chce stawiać kredytobiorcom zaporowe warunki. Dzięki temu formalnie zrealizuje obietnicę, a faktycznie niewiele wyda.

Prawdopodobnie w grudniu banki zaczną dawać kredyty mieszkaniowe, do których połowę odsetek dopłaci państwo (odpowiednia ustawa weszła w życie 26 października). Przeznaczone są dla małżeństw i osób samotnie wychowujących dzieci. Barierą, która skutecznie ograniczy apetyty, będzie przyznawanie kredytu tylko wtedy, jeśli cena mieszkania albo koszty budowy domu nie przekraczają – w przeliczeniu na metr kwadratowy – tzw. wartości odtworzeniowej, ogłaszanej co pół roku przez wojewodów. Dla Warszawy wskaźnik ten wynosi obecnie 4370,50 zł za metr.

W Warszawie niemal nie sposób znaleźć mieszkania w takiej cenie, także na przedmieściach. Ustawa praktycznie wyklucza mieszkańców największych miast. Skorzystają z niej osoby z miast małych, kupujące mieszkania na wtórnym rynku albo budujące sobie domy. W najlepszym razie będzie to 5 proc. kredytobiorców – przewiduje Maciej Kossowski, doradca z Expandera.

Wskaźniki, w których trzeba się zmieścić, ustalane są przez wojewodów na podstawie średnich cen metra kw. mieszkań oddanych do użytku w minionym półroczu. Domy buduje się na ogół dwa lata i pułapy takie odpowiadają zwykle cenom sprzed półtora roku. – Dotyczy to tylko dużych miast, a wskaźniki możemy waloryzować – twierdzi Piotr Styczeń, wiceminister budownictwa. Tylko dlaczego mówi się o takiej możliwości dopiero teraz? Ustawa uchwalona została we wrześniu br., kiedy spirala cen mieszkań była już mocno rozkręcona i wiadomo było, że wskaźniki dramatycznie rozjechały się z aktualnymi cenami.

Utrzymywanie pułapów, które nijak mają się do cen rynkowych,

jest barierą także dla Towarzystw Budownictwa Społecznego (TBS), mających dostarczać tanich mieszkań czynszowych. – Ogłosiliśmy przetarg na budowę domu, ale nie dostaliśmy ani jednej oferty, która by nie przekraczała wojewódzkiego wskaźnika dla Zachodniopomorskiego – twierdzi Piotr Mync, prezes Stargardzkiego TBS (były prezes Urzędu Mieszkalnictwa).

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Gospodarka; s. 50
Reklama