Archiwum Polityki

Zasób kadrowy

Wiadomo, jak się zakończył powrót do domu w Siedlcach dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Tomasza Serafina po alkoholowych andrzejkach, które świętował wraz z grupą urzędników z MSWiA. Pan Serafin zamówił sobie radiowóz jak taksówkę, bo miał znajomego szefa posterunku na Dworcu Centralnym, na którym jeszcze kilka miesięcy temu sam pracował. Miał bać się żony, a radiowóz świadczył, że wraca z jakiejś ważnej akcji. Wcześniej z takiej właśnie „taksówki” zresztą korzystał. Tym razem nie udało się uniknąć skandalu, gdyż starsza posterunkowa Justyna Zawadka i sierżant Tomasz Twardo zginęli w wypadku wracając nad ranem w trudnych warunkach, zapewne mocno zmęczeni.

Sprawę w MSWiA próbowano tuszować, a przynajmniej o niej dezinformować, próbował ją tuszować sam pan Serafin, nie tylko informując, zgodnie z obowiązującą modą, że oto zawiązano przeciwko niemu spisek, ale także samodzielnie szukając rano wzdłuż drogi do Siedlec zaginionego radiowozu (ciekawe skądinąd, ile promili alkoholu miał jeszcze wówczas we krwi?). Skutkiem medialnego śledztwa, a także zdecydowanej postawy policji, która nie chciała być w tej sprawie jedynym kozłem ofiarnym, dyrektor Serafin podał się do dymisji, obecnie jest zawieszony w obowiązkach, a szef dworcowego komisariatu został zwolniony. I wypada mieć nadzieję, że na tych zawieszeniach i dymisjach się nie skończy, gdyż nie o wyrzucenie z pracy komendanta dworcowego posterunku chodzi, ale o polityczną odpowiedzialność kierownictwa MSWiA.

Dyrektor Serafin był szefem bardzo ważnego departamentu, trzecim co do ważności zwierzchnikiem policji – po ministrze Ludwiku Dornie i sekretarzu stanu Marku Surmaczu, który też w tej sprawie mocno się zaplątał. Do takiej pracy trzeba doświadczenia, kwalifikacji i wyobraźni.

Polityka 50.2006 (2584) z dnia 16.12.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama