Bezkarnie oszukują, nie płacą, straszą. Werbują ludzi do roboty, która okazuje się obozem pracy przymusowej. Nie tylko we Włoszech, w Polsce także.
Ryszard Gołowicz, hydraulik spod Aleksandrowa Kujawskiego, na firmę Sanpol ze Szpetala trafił przypadkiem, z ogłoszenia. Szukali pracowników do prac instalacyjnych. Gołowicz zgłosił się, robotę dostał od ręki. Najpierw pojechał do Lubicza. – Trochę porobiłem, wróciłem do domu. Pracodawca z opóźnieniem, ale mi zapłacił. Dlatego potem chętnie zgodziłem się jechać do Wałcza – opowiada.
W Wałczu pracował przy remoncie Ośrodka Przygotowań Olimpijskich. Tam od robotników usłyszał, że Wojciech S.
Polityka
50.2006
(2584) z dnia 16.12.2006;
Kraj;
s. 36