Archiwum Polityki

Mięso zostało rzucone

My straszymy Rosjan słowem, a oni nas czynem

Bruksela zażądała od Rosji zniesienia – wprowadzonego w ubiegłym tygodniu – zakazu wwozu polskiego mięsa, zboża i warzyw. Trudno inaczej interpretować rosyjską decyzję niż jak ostrzeżenie pod adresem nowych polskich władz, oskarżonych o antyrosyjskie fobie. Wprawdzie szef służb weterynaryjnych i fitosanitarnych Federacji Rosyjskiej zaprzecza, że jest to wynik złej atmosfery politycznej między naszymi krajami, ale używane przez niego argumenty wydają się niewystarczające do zastosowania aż takich restrykcji. Zakaz ma jakoby wynikać z faktu fałszowania dokumentów. To rzeczywiście się zdarzyło (zdarza się i innym krajom), ale nasz główny lekarz weterynarii zareagował błyskawicznie i stanowczo, m.in. składając na oszusta doniesienie do prokuratury. Mało przekonująco brzmiały również argumenty naszego wschodniego sąsiada, gdy kilka dni wcześniej zażądał renegocjacji cen gazu. W kampanii wyborczej zwycięskie dziś partie – zwłaszcza PiS – zapowiadały twardą politykę wobec Rosji. Byłby czas, żeby ją pokazać. Niestety przeszkadzają realia.

Rosjanie, w przeciwieństwie do nas, są nad wyraz oszczędni w słowach, najwyraźniej lepiej znają liczby. Z nich zaś wyraźnie wynika, że nasz dobrobyt o wiele bardziej zależy od stosunków z Moskwą niż z Waszyngtonem. Na samej żywności zarobiliśmy w Rosji w ubiegłym roku 500 mln dol. W tym ten wynik osiągnęliśmy już w sierpniu. Zakaz importu naszej żywności może spowodować, że kolejnego rekordu jednak nie będzie. Polscy eksporterzy stracą klientów, a polscy rolnicy nie będą mieli zbytu na wieprzowinę, kapustę, marchew, a nawet ziemniaki, nie mówiąc o zbożu. (Czy Andrzej Lepper zdecyduje się znowu na blokadę dróg i przeciw komu?).

Dziesiątki tirów wiozących na wschód naszą żywność nieco amortyzowały pogarszające się saldo handlowe z Rosją.

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Komentarze; s. 22
Reklama