Archiwum Polityki

A Becka pan czytał?

Gdybym miał taką władzę, kazałbym tę książkę przeczytać wszystkim 460 posłom i 100 senatorom, komentatorom, wysokim urzędnikom, dyżurnym socjologom, politologom, ekonomistom i całej reszcie polskiej klasy politycznej, zanim zacznie dyskutować o kolejnych ustawach i wytyczać marszrutę dla Polski. Bo jest to zapewne najlepszy przewodnik po wielkich wyzwaniach współczesności, jaki się w Polsce ukazał, i może najlepszy, jaki napisano na świecie. Najlepszy nie tylko dlatego, że przenikliwie opisuje sytuację, w której się znaleźliśmy, i kierunek, w jakim świat zmierza, lecz także dlatego, że pokazuje zakres i skuteczność rozmaitych strategii, jakie można przyjąć w nowej sytuacji. Dwadzieścia lat temu Ulrich Beck wszedł do klasyki socjologii jako odkrywca „społeczeństwa ryzyka”. Wówczas ten opis dotyczył nas w ograniczonym stopniu. Jego najnowsza książka „Władza i przeciwwładza w epoce globalnej” (wydana jednocześnie w Niemczech i Polsce), przedstawiająca drugą wielką teorię późnej nowoczesności, dotyczy nas w stu procentach. A po ostatnich wyborach może nawet w dwustu. „Jeśli chce się zrozumieć polityczne wstrząsy, które prawicowy populizm wykorzystuje i które wyzwala – pisze Beck we wstępie – trzeba odkryć źródła jego siły”. To odkrywanie wymaga wysiłku przeczytania prawie 400 stron tekstu. Warto jednak (zwłaszcza w powyborczej Polsce) taki wysiłek podjąć. Nie ulega bowiem wątpliwości, że całkiem nieświadomie padliśmy ofiarą procesów, które Beck opisuje i analizuje. Padliśmy łatwiej niż nasi zachodni partnerzy między innymi dlatego, że nie stosujemy remediów, które Beck opisuje. Nie stosujemy ich zaś, bo polscy politycy nie czytają tego rodzaju książek i we współczesnej rzeczywistości globalnej gubią się jak dzieci we mgle.

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Kultura; s. 64
Reklama