Osoby dramatu mieszkają na ulicy Nadrzecznej w Koninie. Dokładniej: w jedno- i dwupiętrowych socjalnych blokach, które miasto zbudowało dla obywateli drugiej kategorii. Z poprzednich lokali wygnała ich bieda, niefart, a przede wszystkim wódka.
W blokach zakwaterowano więc: Barbarę N., lat 32, od czerwca matkę sześciorga już dzieci, nazwaną przez tabloidy potworem, a przez sąsiadów reproduktorką. Szwaczkę z kilkumiesięcznym stażem, obecnie bezrobotną. Czwórka starszych dzieci Barbary ma już rodziny zastępcze. Dwie najmłodsze córeczki właśnie wróciły z Niemiec i czekają na rozwój wypadków w pogotowiu opiekuńczym. Barbara N. czeka na wyrok konińskiego sądu w sprawie pozbawienia praw rodzicielskich oraz zarzuty prokuratury w Krefeld w sprawie próby sprzedania noworodka.
Robert G., pijący ojciec jej dwojga najmłodszych dzieci, oraz jego pijąca matka zajmują lokal w bloku murowanym, o najgorszej reputacji i wyglądzie zewnętrznym. Wyeksmitowano ich ze Starego Konina, gdzie nielegalnie zajmowali mieszkanie. Dalej stoi blok o niższym, można zaryzykować stwierdzenie, standardzie. Tam mieszka Józefa K., mama Barbary, zazwyczaj niepijąca, oraz 11-letnie bliźniaczki, córki Barbary, opiekę nad którymi powierzono babci Józefie. Jeszcze dalej mieszka rodzina pani Joli; ona od 10 lat żyje w Niemczech, ale czasem odwiedza brata.
Pod parkiem stoi jeszcze barak pełniący funkcję meliny. Tam Robert G. pije alkohol z sąsiadami, a więc z bratem pani Joli.
Bruklin
Trzeba powiedzieć, że dokładne odtworzenie wypadków sprzed kilku miesięcy, kiedy to ciężarna Barbara postanowiła za radą pani Joli wyjechać do Niemiec, będzie niezwykle trudne. Ulica Nadrzeczna jest światem raczej hermetycznym. Wielu świadków często przebywa tu w stanie upojenia alkoholowego.