Czy złowrogi niegdyś pułkownik Kadafi rzeczywiście pokajał się za wysadzenie amerykańskiego samolotu przed piętnastu laty? Libijski przywódca w odróżnieniu od jednoznacznie złowrogiego Saddama Husajna ma wdzięczny dla mediów aspekt despoty-pajaca. Ekscentryczny, z dziwnym błyskiem w oczach, zwykł zmieniać zdanie niczym modele paradnych mundurów.
Stuprocentowy szaleniec – miał o nim niegdyś powiedzieć egipski prezydent Anwar Sadat. W swych pstrokatych strojach, z żeńską gwardią przyboczną, urzędujący w malowniczym beduińskim namiocie, dobrze wypada w telewizji. Gorzej – na międzynarodowych salonach politycznych.
Oswajanie „pustynnego geparda” trwa co najmniej od 1999 r., kiedy zawieszono antylibijskie sankcje ONZ w zamian za wydanie szkockiemu sądowi dwóch agentów libijskich podejrzanych o dokonanie zamachu na amerykański samolot.
Polityka
35.2003
(2416) z dnia 30.08.2003;
Świat;
s. 53