Archiwum Polityki

Chore ożywienie

Każdy sędzia, piłkarz i kibic wie, że zawodnicy faulują nie wtedy, kiedy są od przeciwników silniejsi, lecz wtedy, gdy nie umieją sobie poradzić na boisku. Podobnie jest w polityce. Kiedy władza nie radzi sobie ze światem, nie rozumie go, nie potrafi rządzić, nie umie posługiwać się prawem, wtedy je naciąga, wypacza, nadużywa uprawnień. Że PiS musiał nieustannie faulować, było oczywiste. Ale władza PO miała być inna. To miała być władza ludzi kompetentnych, wolnych od zaciekłości i pokusy naginania prawa. Im dalej jednak posuwa się wojna rządu z władzami PZPN, tym bardziej te oczekiwania zawodzą.

Tydzień poprzedzający zjazd PZPN pokazał, że także w PO duch Ziobry, Dorna, premiera Kaczyńskiego jest obecny i coraz silniejszy. Najpierw do kampanii wyborczej aktywnie włączyła się gwałtownie ożywiona prokuratura. Kandydaci nieodpowiadający rządowi nagle okazali się podejrzanymi lub przynajmniej bezcennymi i wymagającymi niezwłocznego przesłuchania (jak dawniej np. min. Wąsacz) świadkami w sprawach o piłkarskie zbrodnie. Ponieważ jednak kandydaci nie całkiem zrozumieli sygnały nadawane przez władzę i upierali się przy kandydowaniu, do akcji wkroczyła skarbówka. Toczący się od lat spór o VAT za transmisje sportowe stał się nagle tak niezwykle gorący, że służby skarbowe – podobnie jak w sprawie Kluski – musiały zagrozić blokadą kont. Działacze piłkarscy znów jednak są mniej pojętni niż ich poprzednicy. Kluska sprzedał firmę i uciekł w Bieszczady, a Kręcina bezczelnie trwa przy kandydowaniu, chociaż liderzy PO bez ogródek mówią dziennikarzom, że wykończą go razem z całym zarządem.

W walce z PZPN Platforma, której największą zaletą jest to, że odsunęła PiS od władzy, sięga po metody, przed którymi miała nas ochronić.

Polityka 44.2008 (2678) z dnia 01.11.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama