Odmowa wizy wyleczyła z miłości do Ameryki małżeństwo S. (nazwisko znane redakcji). – Wygląda na to, że Amerykanie lubią tylko naszych żołnierzy i może trochę naszego prezydenta – mówi pan Zbigniew – ale szeregowi Polacy są lekceważeni przez urzędników ambasady amerykańskiej. Państwo S. mają w Stanach córkę z dyplomem, która pracowała legalnie jako pomoc do dziecka i wyszła za mąż za Amerykanina w małym miasteczku na Wschodnim Wybrzeżu. Gdy zaszła w ciążę, zapragnęła, by jej matka towarzyszyła narodzinom dziecka.
Pani S. poszła ochoczo na rozmowę do sekcji konsularnej. Pokazała listy od córki, zdjęcia – nawet ultrasonograficzne nienarodzonego jeszcze potomka – dokumenty poświadczające stabilność bytową. I dostała odmowę: nie przekonała urzędnika co do celu wyjazdu. – Tego by nawet Mrożek nie wymyślił – komentuje rozżalony pan Zbigniew. – Czy oni nie potrafią zrozumieć, że są w Polsce ludzie, którym żyje się we własnym kraju całkiem dobrze i wcale nie marzą o sprzątaniu amerykańskich domów za parę coraz mniej wartych dolarów? Zimą wysłaliśmy samolotem ukochanego psa córki i obeszło się bez komplikacji, czyli pies może się spotkać ze swoją panią, a matka z córką nie?
Konsul w ambasadzie USA w Warszawie Maria Rudensky Silver tłumaczy spokojnie:– Setki tysięcy Polaków posiadają wielokrotne 10-letnie wizy amerykańskie, wciąż napływają nowe wnioski. Wizy są wydawane szybko biznesmenom, turystom, krewnym jadącym w odwiedziny. Ale są też tacy, dotyczy to zwłaszcza Polaków z gorzej rozwiniętych gospodarczo rejonów kraju, którzy po prostu szukają w Stanach zarobku, co jest całkiem zrozumiałe, ale zmusza nas do ostrożności.
Ameryka to wciąż, nawet po szoku 11 września, raj na ziemi dla milionów nie-Amerykanów.