Archiwum Polityki

Zabij, enter

Wojna w Iraku wywołała gwałtowny wzrost zainteresowania grami komputerowymi o tematyce militarnej. Cieszy się przemysł rozrywkowy, cieszą się generałowie. Stawką są zwiększone zyski i obfitszy nabór rekrutów wyedukowanych na grach.

Gry komputerowe, w których wykorzystano motywy z Pustynnej Burzy, poprzedniej kampanii irackiej w 1991 r., sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Popyt na „Conflict: Desert Storm”, w którym można złapać, a nawet zabić Saddama Husajna, przekroczył podaż. Wielu zawiedzionych klientów w Stanach Zjednoczonych słyszało w sklepach: sold out – wyprzedane! Gwałtownie wzrosło zainteresowanie „America’s Army” – oficjalną grą armii amerykańskiej, dostępną za darmo w Internecie. Wojskowe serwery odnotowały przez pierwszy tydzień wojny wzrost ruchu o ponad 25 proc.

W grze „Command&Conquer: Generals” jednym z zadań jest zdobywanie Bagdadu. Niemieckie ministerstwo do spraw rodziny umieściło ten produkt na indeksie, twierdząc, że zawiera sceny przemocy. Oznacza to, że gra nie może być reklamowana ani sprzedawana w otwartych sieciach sprzedaży. Amerykanie nie mają wątpliwości, że niemiecka decyzja to jedna z szykan za wojnę w Iraku.

Kompleks militarno-rozrywkowy

Wojna i zabawa, jakkolwiek to brzmi okrutnie i cynicznie, napędzają się wzajemnie od dawna. Chodzi nie tylko o dostarczanie dramatycznych tematów dla autorów książek i producentów filmów. W dobie rewolucji cyfrowej granica między wojną i zabawą się zaciera. Komputerowe gry fascynują swoim realizmem – doskonała grafika i trójwymiarowe efekty specjalne powodują, że wrażenia gracza siedzącego przed ekranem komputera upodobniają się do wrażeń żołnierza na prawdziwym polu walki. On też przeważnie nie widzi swojego wroga – cel jawi mu się w postaci graficznej wizualizacji na komputerze. Coraz częściej zamiast pociągać za spust, współczesny żołnierz naciska klawisz enter.

Nic więc dziwnego, że wojsko interesuje się wykorzystaniem zdobyczy przemysłu rozrywkowego do szkolenia żołnierzy.

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Nauka; s. 68
Reklama