Tomka łatwo rozpoznać w tłumie podróżnych na warszawskim Dworcu Centralnym. Szczupły blondyn, rozanielona twarz. Wraca właśnie do rodzinnego Białegostoku z Warszawy, gdzie o 7 rano ustawił się w kolejce do ambasady Stanów Zjednoczonych. Niemal z marszu dostał amerykańską wizę.
– I się cieszymy, i żal tak samego w świat wysyłać – mama Tomka, Irena Siergiejuk, technik hodowca, zatrudniona w szkole jako pani woźna, śmieje się i ociera ukradkiem łzę.
– Żeby się człowiek tak bardzo od razu ucieszył z tego wyjazdu Tomka, to nie powiem – zasępia się tata przyszłego studenta Yale, Leon, malarz technik, który pracuje w szkole jako konserwator. – Pierwsza myśl była taka: za daleko. No i co my mamy do sprzedania, żeby mu jakoś pomóc. Ten stary telewizor? Tata Tomka toczy wzrokiem po pokoju: sklejany regał na całą ścianę w połowie zastawiony książkami Tomka, fornirowany na połysk stolik przykryty białym haftem, tapczan. – Całą rodziną będziemy płakać na lotnisku w sierpniu. Radość, że ktoś na świecie tak ładnie, uczciwie Tomka docenił, bez wejść, bez znajomości przecież, rozbija się teraz o – jak powiadają – finans: skąd wziąć na podróż?
Zaciszna uliczka w Toruniu. Po obu stronach ocienione drzewami, niewielkie kamienice. Z okna na piętrze dobiega gra na skrzypcach. W pokoju Ani głównym wyposażeniem są książki, ozdobą ścian – nuty. I fiszki: Pozytywizm, Romantyzm, Młoda Polska. Ślad po niedawnej maturze. – Wyjeżdżam 15 czerwca. W głosie Ani delikatnie pobrzmiewa amerykański akcent. Z 18-letniego życia tylko ostatnich 6 lat spędziła w Polsce. Ma obywatelstwo polskie i amerykańskie. – Kiedy Ania się urodziła w Nowym Jorku, ja wykładałem akurat na Uniwersytecie Columbia.