Pytanie, gdzie grać, wraca zawsze, gdy reprezentację Polski czeka kolejny mecz o wszystko, czyli ostatnio co dwa miesiące. Jedni uderzają w ton historyczny – grać trzeba na Śląskim, bo tam wygraliśmy kiedyś z Anglią. Drudzy sugerują stadion Legii – bo choć wybudowany w 1930 r., to wciąż jeden z najnowocześniejszych w kraju. Poza tym przynosi szczęście. Dziennikarze proponują Ostrowiec Świętokrzyski, bo nie dość, że obiekt przyzwoity, to przyjęcie dla dziennikarzy zawsze królewskie. Ostatecznie wszyscy dochodzą jednak do jednego wniosku – nie mamy gdzie grać.
Reanimacja trupa
Kiedy podczas meczu z Anglią w 1993 r. w Chorzowie kibice pobili się używając sztachet z ławek, Europejska Unia Piłkarska (UEFA) zamknęła obiekt. Wówczas nikt nie pytał, czy Stadion Śląski jest w ogóle potrzebny. Liczyło się tylko pozwolenie na ponowne otwarcie po spełnieniu warunków bezpieczeństwa. Na modernizację przestarzałego obiektu wydano już ponad 100 mln zł i ciągle nie jest on ukończony. Dochodzenie prokuratorskie wykazało, że odbudowa prowadzona była w niegospodarny sposób. Prokurator dopatrzył się przekrętów związanych z przetargami. Uznano, że za dużo pieniędzy wydano na tymczasowe inwestycje. Okazało się, że dokumentacja techniczna kosztowała stokrotnie więcej niż zakładano.
– Stadion Śląski, choć największy w Polsce, nigdy nie będzie nowoczesny – mówi Piotr Świerczewski, piłkarz Birmingham City. – Kamery są zbyt daleko od boiska, podobnie trybuny. Jednego nie rozumiem – u nas była komuna i w Jugosławii też była – tyle że jakoś u nas nie ma żadnego obiektu podobnego do ich. U nas ciągle próbuje się reanimować trupa, zamiast wybudować nowoczesny obiekt.