Archiwum Polityki

Hiszpania. Wyobraźnia don kichotów

Smak hiszpańskiej przeszłości można sprawdzić w dwóch miastach: kastylijskiej Segowii i andaluzyjskiej Sewilli. Prawdziwe wydarzenia historyczne mieszają się tu z legendami i klechdami. A miejsca z nimi związane nieodmiennie przyciągają turystów.

Akwedukt diabelskie dzieło

Kto choć raz odwiedził Segowię, położoną na malowniczych wzgórzach Starej Kastylii, z pewnością zachował w pamięci obraz miasta i dominujący w nim wysoki akwedukt, który przez wiele wieków zaopatrywał miasto w wodę. Jadąc do Segowii warto znać jego legendę.

Dawno temu młoda dziewczyna, służąca w zamożnym segowiańskim domu położonym w najwyższym punkcie miasta, skarżyła się na swój trudny los. Codziennie, aby przynieść wodę z rzeki, wdrapywała się na wzgórze dźwigając dwa ciężkie dzbany. Pewnego upalnego dnia zmęczona przysiadła na przydrożnym kamieniu i wykrzyknęła żałośnie: „Oddałabym wszystko za uwolnienie od tej niewoli!”. Wtedy w mgnieniu oka pojawił się przed obliczem panny kawaler z czarną bródką i czarującym głosem zapewnił, że woda zacznie płynąć przed drzwiami domu, w którym służyła panna, jeśli tylko w zamian podaruje mu swą duszę.

Panna zgodziła się bez namysłu. Zawarli umowę. Dziewczyna postawiła jednak warunek, że będzie ona ważna tylko wówczas, gdy woda popłynie przed drzwiami domu jeszcze przed wschodem słońca i pierwszym pianiem koguta.

W nocy nad miastem rozpętała się straszliwa burza. Dziewczyna obudziła się wystraszona, podbiegła do okna i ujrzała diabła uwijającego się jak w ukropie. Przenosił ogromne kamienie, wznosił filary i przęsła akweduktu między miastem a górskim strumieniem Acebeda. Przerażona panna padła na kolana gorączkowo błagając Boga o przebaczenie, byle tylko nie spełnił się straszny los, jaki zgotował jej diabeł i jej własna lekkomyślność. Modliła się żarliwie, a tymczasem za oknem diabeł kończył dzieło. Kiedy wnosił ostatni kamień, rozległo się pianie koguta i pierwszy promień porannego słońca oświetlił miasto. Diabeł zbladł ze złości, bo przegrał umowę, a zabrakło mu ledwie jednej sekundy!

Polityka 31.2003 (2412) z dnia 02.08.2003; Półprzewodnik Polityki; s. 72
Reklama