Archiwum Polityki

Kobiety na szczeblu

Prawie co trzeci szef w Polsce jest kobietą, ale tak naprawdę przedstawiciele obu płci nie do końca akceptują zarządzanie damską ręką.

Nasza firma stale się reorganizuje, niektórzy zmieniają działy, inni awansują, a ja przy takich okazjach zawsze myślałem tylko o jednym: Panie Boże, nie daj, żeby moim szefem została kobieta. I została – mówi zbolałym głosem Marcin L., pracownik znanego koncernu.

Myśl o przełożonej odrzuca także wiele kobiet. Autorki socjologicznego raportu „Szklany sufit: bariery i ograniczenia karier polskich kobiet” zwracają uwagę na charakterystyczny dysonans występujący u pań, a wynikający z ich sprzecznych doświadczeń, psychicznego nastawienia i powszechnie obowiązujących stereotypów. Z jednej strony kobiety są zdania, że więcej przedstawicielek ich płci powinno obejmować wysokie stanowiska, bo są lepsze od mężczyzn, z drugiej zaś – często deklarują, że wolą panów na kierowniczych szczeblach.

Opory mają też kandydatki na szefowe, bo zarządzanie wymaga od kobiety nie tylko przełamania stereotypu blondynki, ale także pokonania własnych barier psychicznych przed wdawaniem się w konkurencyjną walkę o karierę. Czy więc kobieta w ogóle nadaje się na szefa?

Fotelowa wojna płci

Z badań Demoskopu wykonanych na zlecenie „Polityki” wynika, że w powszechnym przekonaniu są one nie tylko trudniejszymi, ale i gorszymi szefami. Płeć męska góruje, szczególnie we własnych oczach, chętnie przypisując kobietom np. takie negatywne cechy jak obłuda i intryganctwo (patrz ramka). Pewna część respondentek podziela ten pogląd. Na przykład obłudę zauważają u kobiet najczęściej osoby z wyższym wykształceniem, pracujące w sferze budżetowej, a więc można zaryzykować twierdzenie, że są to przede wszystkim urzędnicy średniego i wyższego szczebla.

Podobnie rzecz się ma z zaletami – mężczyźni przypisują je głównie swojej płci.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Kraj; s. 33
Reklama