W piątek 28 marca 2003 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się „list otwarty Claudii L., informatyka, do osób, które mają nadwagę i bezskutecznie próbowały już wszystkiego, by ją stracić”. Autorka opisywała tam, w jaki sposób „straciła 24 kg zaledwie w 8 tygodni (nieco mniej niż 2 miesiące) nie stosując (...) żadnej diety ani żadnej gimnastyki”. Jeśli chcesz tak jak Claudia zrzucić nadwagę – zachęcano w całostronicowym ogłoszeniu – zamów kurację, a otrzymasz ją „za pół ceny, która będzie obowiązywała później”. Nadto „masz gwarancję rezultatu: jeśli nie stracisz wszystkich zbędnych kilogramów, wystarczy, że odeślesz swoją kurację – rozpoczęte lub nawet puste opakowanie – i otrzymasz niezwłocznie zwrot jej równowartości przekazem pocztowym”.
Niech pan się nie ogranicza
Tego samego dnia pragnący zachować anonimowość red. Wojciech M. zaproponował wybranym członkom kolegium redakcyjnego „Polityki”, że wypróbuje ów preparat na sobie, a wyniki zda na piśmie. Propozycja została przyjęta i zamówienie złożone. 17 kwietnia do redakcji dotarła przesyłka i – jak słusznie przewidywał red. M., znając praktyki firmy Biotonic, wcześniej noszącej nazwę A-Z, a jeszcze wcześniej Astro Service – była tam propozycja kolejnych wpłat na rzecz tej firmy. Paczuszka zawierała trzy opakowania (180 szt.) owocowych dropsów (wyciąg z ananasa, mango i papai z substancją wiążącą, przeciwzbrylającą i bromelainą) oraz trzy listki z pastylkami chromu (90 szt.). Kosztowało to 168 zł: 149 zł plus 19 zł za wysyłkę. Na opakowaniu dropsów ich producent informował: „Podczas stosowania preparatu wskazane jest ograniczenie kaloryczności spożywanych posiłków oraz zwiększenie wysiłku fizycznego”.