Archiwum Polityki

Tony, Elżbieta i Diana

Rozmowa z brytyjskim reżyserem filmowym Stephenem Frearsem, autorem wchodzącej na nasze ekrany „Królowej”

Janusz Wróblewski: – Po serii realistycznych filmów o klasie robotniczej i emigrantach w Londynie nakręcił pan niemal szekspirowski dramat o ostatniej wielkiej panującej monarchini Elżbiecie II. Co pana do tego skłoniło?

Stephen Frears:– Siłą rzeczy rodzina królewska jest częścią mojego życia. Podobnie jak wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii. Od tradycji nie ma ucieczki. Z symbolami monarchii stykamy się codziennie. Poczynając od znaczka pocztowego z wizerunkiem królowej, na wszechobecnych kpinach z dynastii kończąc. Nawet jeśli instytucja dworu wydaje się mocno niedzisiejsza, czy wręcz żałosna, wyrzucić jej ze świadomości nie sposób.

To jedyny powód zainteresowania tym tematem?

Cztery lata temu zrealizowałem telewizyjną fabułę „The Deal” o działaczach Partii Pracy. Chodziło o rywalizację dwóch lewicowych liderów: Tony’ego Blaira i Gordona Browna, która zakończyła się kontrowersyjnym paktem polityków. Przed wyborami do Izby Gmin, w maju 1997 r., Blair obiecał Brownowi, że po zwycięstwie mianuje go ministrem finansów. Po dwóch kadencjach miała nastąpić zmiana na stanowisku premiera. Słowo nie zostało dotrzymane. Brown dostał wprawdzie tekę ministra, lecz Blair pełni nadal funkcję szefa rządu. Już po raz trzeci. „The Deal” odniósł duży sukces i bardzo się podobał. Po emisji otrzymałem propozycję zrealizowania sequela z tą samą ekipą, tyle że z inaczej rozłożonymi akcentami: Blair w tle, a na pierwszym planie dramat rodziny królewskiej, nie potrafiącej odpowiednio zareagować na śmierć księżnej Diany.

W rezultacie powstał film opisujący konflikt pomiędzy starym światem władzy opartej na więzach krwi a nowoczesną demokracją.

Kluczowym elementem tej historii jest relacja między królową a premierem.

Polityka 3.2007 (2588) z dnia 20.01.2007; Kultura; s. 64
Reklama