Archiwum Polityki

Terminator 4: Na ratunek Kalifornii

Czy Arnold Schwarzenegger, który planuje zostać gubernatorem Kalifornii, chce naprawdę uratować tonący w długach stan? Czy to tylko część strategii, jaką wymyślili spece od kreowania aktorskiego wizerunku?

W swoim najnowszym filmie „Terminator 3: Rise of the Machines”, który wszedł właśnie na ekrany w USA, cyborg-Arnold Schwarzenegger powraca na Ziemię, aby ocalić ludzkość przed inteligentnymi maszynami planującymi jej zagładę. „Schwarzy” wyspecjalizował się w rolach szlachetnych robotów i sympatycznych siłaczy, którzy ratują świat. Ostatnio zdaje się przymierzać do roli szczególnej, którą pragnie odegrać w życiu prawdziwym: jako gubernator Kalifornii. Czekałaby go wtedy misja nie mniej trudna jak w filmach – uratować największy (pod względem liczby ludności) stan Ameryki przed bankructwem. Ugina się on bowiem pod ciężarem deficytu budżetowego w wysokości 38 mld dol. i rosnącego zadłużenia. A od sytuacji Kalifornii, która jako suwerenne państwo stanowiłaby szóstą w kolejności potęgę ekonomiczną na świecie, zależy przecież w dużej mierze los całej amerykańskiej gospodarki. A więc i całego świata.

Kandydatura Schwarzeneggera to nie żart. Polityka w USA coraz bardziej przypomina show-business, a wybory – konkursy piękności. Gubernatorem Kalifornii był już pewien aktor, który został potem 40 prezydentem USA. Kilka lat temu gubernatorem stanu Minnesota wybrano profesjonalnego zapaśnika (w stylu wolnoamerykanki) Jesse’a Venturę, przydomek Body, czyli Cielsko. Dlaczego więc rządów w Kalifornii nie miałby objąć równie znakomicie umięśniony aktor-kulturysta?

Schwarzenegger, były austriacki Mister Universum, od dawna udziela się politycznie jako jedna z dwóch zaledwie męskich gwiazd Hollywood trzymających z republikanami (drugą jest Charlton Heston), czyli idąc pod prąd powszechnie prodemokratycznych sympatii środowiska filmowego. Za prezydentury George’a Busha seniora był nawet przewodniczącym komisji do spraw wychowania fizycznego i sportu przy Białym Domu.

Polityka 30.2003 (2411) z dnia 26.07.2003; Świat; s. 51
Reklama