Pożary w Kalifornii pochłonęły 15 tys. ha, ewakuowano 180 tys. mieszkańców, żywioł strawił co najmniej 12 tys. budynków.
Co najmniej 24 osoby zginęły w pożarach, które od tygodnia szaleją w hrabstwie Los Angeles. Gubernator Kalifornii Gawin Newsom stwierdził w niedzielę, że to być może najpoważniejsza taka katastrofa w historii USA.
Ogień uszkodził ponad 2 tys. budynków, pięć osób straciło życie. Pożary objęły obszar prawie 110 km kw. i nie ustają. Według prognoz czwartek będzie kluczowy.
Ogień trawi nie tylko Kalifornię. Dziesiątki tysięcy osób ewakuowano z domów w Oregonie i stanie Waszyngton. Szkody już są większe niż w ubiegłych latach.
Kalifornia nie kupi pewnych marek samochodów, bo ich producenci popierają Trumpa. Najnowsza decyzja jej władz potwierdza reputację stanu jako przodującego w walce z ocieplaniem klimatu.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak świat będzie wyglądał za ćwierć wieku – zobaczcie San Francisco.
Prezydent Trump odebrał pożar bardzo osobiście, bo generalnie nie lubi, jak coś się „pali” w jego państwie. I nie chce wydawać pieniędzy na katastrofy naturalne.
Dramat trzynaściorga dzieci z Kalifornii, więzionych latami przez własnych rodziców, wywołał przy okazji dyskusję o szkołach domowych w USA. Czy państwo może sobie pozwolić na taki brak zainteresowania najmłodszymi obywatelami?
Zakończył się jeden z bardziej fascynujących epizodów amerykańskiej polityki – rządy w Kalifornii gubernatora Arnolda Schwarzeneggera, filmowego Terminatora, byłego mistrza kulturystyki.
Kalifornia wytyczała aspiracje nie tylko dla Ameryki, ale i dla całego świata. Czy widmo bankructwa, które zagroziło temu stanowi, jest przestrogą? Zdiagnozujmy tym dokładniej ten przypadek.