Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kalifornia w ogniu. Płonie zachodnie wybrzeże USA

Niebo nad San Francisco Niebo nad San Francisco Stephen Lam / Reuters / Forum
Ogień trawi nie tylko Kalifornię. Dziesiątki tysięcy osób ewakuowano z domów w Oregonie i stanie Waszyngton. Szkody już są większe niż w ubiegłych latach.

Żeby oddać skalę tegorocznych pożarów na zachodzie USA, dane na ich temat najlepiej umieścić w szerszym kontekście przestrzennym i czasowym. Opisując Creek Fire, wielki pożar, który wybuchł w ubiegły piątek w środkowej Kalifornii i nie został do końca opanowany, warto mieć świadomość, że w niecały tydzień objął ponad 66 hektarów, czyli pięć razy więcej, niż wynosi powierzchnia San Francisco. Według informacji stanowej służby pożarniczej od początku sezonu pożarów w Kalifornii wybuchło ok. 7,6 tys. osobnych ognisk, ponad 2,5 tys. więcej niż o tej samej porze rok temu. Łącznie strawiły one obszar zbliżający się do miliona hektarów – teren, na którym Warszawa zmieściłaby się prawie cztery razy.

Czytaj też: Kalifornia. Życie na granicy uskoku

Kalifornia w ogniu

Według oficjalnych danych zginęło osiem osób. Zniszczonych lub uszkodzonych jest ok. 4 tys. domów i budynków użyteczności publicznej. Trwają poszukiwania zaginionych, najczęściej właścicieli gospodarstw, którzy nie chcieli ich opuścić w ramach ewakuacji lub podejmowali próby walki na własną rękę. Lasy, krzewy i tereny uprawne palą się tak intensywnie, że niebo w Kalifornii jest przez większość dnia pomarańczowe.

Pożary na przełomie lata i jesieni nie są tutaj niczym nowym. Anomalią jest ich rozmiar i tempo, w jakim się rozprzestrzeniają. W niektórych hrabstwach spłonęły obszary nawet 20 razy większe niż w rekordowym 2018 r. Dwa z wciąż tlących się pożarów, August i SCU Lightening Complex, trafiły na drugie i trzecie miejsce na liście największych ognisk w dziejach stanu.

Reklama