Archiwum Polityki

Irlandzki Sokrates

Coraz liczniejsi w Polsce wielbiciele Roberta McLiama Wilsona – jednego z najbardziej uzdolnionych młodych pisarzy brytyjskich, autora znakomitej i obsypanej nagrodami „Ulicy marzycieli” – teraz mają okazję zapoznać się z jego debiutem „Zaułkiem łgarza”. To właśnie ta książka przesądziła o tym, że Wilson rzucił studia i w krótkim czasie stał się jednym z najpopularniejszych twórców na Wyspach.

W „Ulicy marzycieli” Wilson opisuje pokolenie irlandzkich trzydziestolatków, którzy wychowani wśród wybuchów bomb i zamieszek ulicznych starają się odnaleźć własne miejsce w świecie. Właściwy tej książce ton gorzkiej, autoironicznej refleksji nad własnym życiem jest obecny także w „Zaułku łgarza”. Tym razem obserwujemy cztery dni z życia Ripleya Bogle’a, dwudziestodwuletniego włóczęgi o umyśle geniusza. Ripley mógłby z łatwością prowadzić dysputy filozoficzne, jednak w miejscu, w którym się urodził, czyli w Belfaście, w tradycyjnej irlandzkiej rodzinie było to raczej niewskazane. Należało się bić na pięści, a nie dyskutować. Tak więc młody Ripley bił się przez cały czas, za co oczywiście wylatywał z każdej szkoły, do jakiej trafił. Do pewnego momentu szczęście go nie opuszczało, rozpoczął nawet studia w Cambridge. W końcu jednak traci wszystko – studia, mieszkanie, dziewczynę. I staje się bezdomnym.

Ta tragiczna historia młodego starca, takiego irlandzkiego Sokratesa naszych czasów, to zarówno opowieść o współczesnej Irlandii, jak też o pragnieniu wolności i próbie nadania swojemu życiu jakiegoś sensu. Ogromną zaletą prozy Wilsona jest język: bohater na przemian posługuje się terminami wywiedzionymi z lektury filozofów oraz prostymi frazami z ulic Belfastu. W „Zaułku łgarza” humor przemieszany jest z patosem, a realistyczne obrazy życia z groteską.

Polityka 19.2003 (2400) z dnia 10.05.2003; Kultura; s. 59
Reklama