Archiwum Polityki

Sędziowie we własnej sprawie

Głośną sprawę utonięcia rzeszowskiego sędziego Andrzeja Kreta potraktowano jako nieszczęśliwy wypadek. Po roku, kiedy zaczęły wychodzić na jaw przedziwne znajomości i powiązania lokalnych ludzi Temidy, Prokuratura Krajowa zdecydowała się wznowić śledztwo. Jaka prawda wypłynie na wierzch?

Dla przypomnienia: w kwietniu ubiegłego roku w gospodarstwie agroturystycznym w Hamerni ukrytym w leśnej głuszy, urządził sobie spotkanie kwiat podkarpackiego sądownictwa. Czczono zaległe imieniny sędziego Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, Ryszarda Kota. Gośćmi sędziego byli jego koledzy: prezes Sądu Apelacyjnego Zbigniew Różański, wiceprezes tego sądu Zbigniew Kallaus, prezes Sądu Okręgowego Tadeusz Pokrzywa, wiceprezes Andrzej Kret oraz prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu Edward Loryś i sędzia izby karnej Sądu Najwyższego Józef Szewczyk.

Gospodarstwo należy do syna Kazimierza J. Ten ostatni znany jest rzeszowskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Był biznesmenem, związanym najpierw z firmą polonijną Karpatia w Przemyślu, której plajta w końcu lat 80. była głośna. Był właścicielem pałacyku w Bachórcu, szefem firm Ika i Tara. U Kazimierza J. bywali biznesmeni i politycy.

W 1995 r. został oskarżony o wyłudzenie kredytów i poświadczanie nieprawdy w dokumentach, a w 1998 r. oskarżono go o oszustwa podatkowe. Tak się składało, że niemal wszyscy sędziowie uczestniczący w spotkaniu w Hamerni orzekali w jego sprawach, czasem kilkakrotnie. W Sądzie Rejonowym w Warszawie czekał ponadto na rozpoznanie akt oskarżenia w jednej z najgłośniejszych afer podatkowych ostatnich lat, nazywanej potocznie fabryką VAT. J. jest w niej jednym z głównych oskarżonych, postawiono mu zarzut wyłudzenia blisko 3 mln zł nienależnego podatku VAT i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. To, że sprawa nie została rozpatrzona przez sąd w Stalowej Woli (tam został przesłany akt oskarżenia, patrz POLITYKA 13), lecz trafiła do Warszawy (gdzie błąkała się między instancjami czekając na przedawnienie), Kazimierz J. zawdzięczał niewątpliwie sędziemu Lorysiowi, który zdecydował o przekazaniu jej do najbardziej obciążonego sądu w kraju.

Polityka 17.2003 (2398) z dnia 26.04.2003; Społeczeństwo; s. 88
Reklama