O Jarosławie Ptaszku hurtownicy mówią, że dyktuje ceny na giełdach niemieckich. On sam przyznaje, że jego anturium i róże osiągają w Niemczech, Włoszech i Austrii najwyższy pułap cenowy. Jeszcze przed rokiem jako producent kwiatów znany był głównie w kraju. Dziś Polska dzięki niemu jest trzecim eksporterem tych egzotycznych kwiatów, po Holandii i Włoszech, a on drugim ich producentem w Europie.
Uprawa anturium, niekiedy nazywanego językiem teściowej, jest trudna, gdyż udaje się tylko w warunkach zbliżonych do tych, skąd roślina pochodzi – czyli Puszczy Amazońskiej. Tej puszczy pod szkłem Ptaszkowie mają w Stężycy koło Dęblina ponad trzy hektary. – Tak nowoczesnych szklarni jest tylko kilka w Holandii i trzy w Kalifornii – chwali się Ptaszek. Komputery muszą tak precyzyjnie sterować wysokociśnieniowymi zraszaczami, żeby mgła, jaką wytworzą, zdążyła wyparować, zanim opadnie na kwiaty. One mają być suche.
Marię i Jarosława Ptaszków kwiaty uwiodły nie tylko urodą, ale także ceną, a jeszcze bardziej trwałością. W wazonie anturium wygląda pięknie nawet przez sześć tygodni. To dlatego już kilkanaście lat temu – Ptaszek mówi o sobie, że jest ogrodnikiem od trzeciego pokolenia – dla języków teściowej porzucił frezje i gerbery. Ale z eksportem długo nie wychodziło. Buchnęło dopiero po wejściu do Unii. Kiedy zrobił w Niemczech pokaz swojej oferty, to odbiorcy nie mogli uwierzyć, że to kwiaty polskie. – Każdemu musiałem pokazać opakowanie z biało-czerwoną flagą – wspomina.
Ale najlepszą promocję firmie JMP Gospodarstwo Ogrodnicze (Jarosław i Maria Ptaszek) zrobił Holender Nic van der Knaap. – To światowy monopolista w produkcji sadzonek anturium – wyjaśnia Jarosław Ptaszek, od którego on również kupuje.