Archiwum Polityki

Byle dalej od Hollywood

Jeśli chce się zrobić w Cannes wrażenie, trzeba przekraczać granice poprawności. W tym roku oglądaliśmy prawdziwą paradę prowokatorów.

Cannes kojarzy się z nieustającą fetą, wielkim świętem show-biznesu, z karuzelą gwiazd bawiących się na koktajlach, wystawnych przyjęciach i podpisujących lukratywne kontrakty w przerwach między jednym drinkiem a drugim. W tym roku mieliśmy jednak dowody na to, że ta rozrywkowo-widowiskowa strona Cannes, choć oczywiście ważna, liczy się najmniej. Z potężnej oferty hollywoodzkich superprodukcji Amerykanie przedstawili właściwie tylko jedną – „Zemstę Sithów”, przyjętą nadspodziewanie chłodno. Utyskiwań na ostentacyjne lekceważenie gustów masowej publiczności nie było jednak słychać. Chwalono nawet organizatorów za bardzo udany majowy piknik z weteranami kina niezależnego, którzy od blisko ćwierćwiecza wyznaczają trendy awangardowej sztuki filmowej.

Zamiast promocji nowych zjawisk i odkryć młodych talentów na tegorocznym festiwalu mieliśmy więc powtórkę czy raczej podsumowanie tego, co już w Cannes zostało niegdyś docenione i uznane za ważne. No cóż, stare wino smakuje ponoć najlepiej, a festiwalowe projekcje musiały tego dowieść po raz kolejny. Niektórzy zaskoczyli wysoką formą i upartym drążeniem tych samych tematów. Inni, jak Wenders, Egoyan i Cronenberg, skręcili w stronę komercji, upodabniając swoje kino do standardowych produkcji, co większość obserwatorów, mimo życzliwych na ogół krytyk, uznała jednak za błąd i kompromis.

Najbardziej niepokorne kino pokazało kilku starych demiurgów,

w tym samotnik Van Sant. Od kiedy Amerykanin zrezygnował z hollywoodzkiej kariery, wytrwale podąża tropem swego węgierskiego patrona Beli Tarra, rozwijając jego unikalny język filmowy, pozwalający kontemplować czas i przestrzeń w rzeczywistym przebiegu. Przytłaczający opis umierania Kurta Cobaina, złożony z długich panoram padającego i bełkoczącego, zaćpanego muzyka w „Last Days”, niewiele się różni od beznamiętnego opisu śmierci wycieczkowicza w „Gerrym” i od studium szkolnego terroru w nagrodzonym Złotą Palmą „Słoniu”.

Polityka 21.2005 (2505) z dnia 28.05.2005; Społeczeństwo; s. 103
Reklama