Archiwum Polityki

Pies z pointą

Najwyraźniej brakuje pomysłów na konkursy literackie, można więc sobie wyobrazić i taką sytuację, iż oto któreś z wydawnictw ogłasza konkurs na najbardziej banalną powieść współczesną. Pisarz siada do komputera i zaczyna kombinować, jak trafić w gusta szanownego jury. Najważniejszy jest bohater. Bohaterem może być mężczyzna wolnego stanu i zawodu, wykonujący niezbyt określone zajęcia, dajmy na to współpracuje z telewizją, a czasem skrobnie coś do gazety. Prawdę mówiąc, nie jest ważne, co robi, lecz w jakim obraca się środowisku. Jeżeli ma kontakt z mediami, to bywa na licznych premierach i bankietach, bo jak wiadomo dziennikarze nic innego nie robią, tylko bywają. Naszego bohatera w zasadzie niespecjalnie to bawi, ale nie wie – na razie, na razie – że prawdziwe życie jest gdzie indziej. Teraz trzeba wymyślić jakieś zdarzenie, które sprawi, że bohater przeżyje przełom wewnętrzny. Może pod wrażeniem kobiety, zwłaszcza iż lecą one na niego nieprzytomnie, wprost obronić się nie może. Niech będzie kobieta, ale nie od razu. Wprowadźmy najpierw do akcji jakieś miłe zwierzątko, na przykład psa. Nasz bohater mknie szosą katowicką, jak zawsze bardzo z siebie zadowolony, wtem słyszy, że zderzył się z czymś, co stanęło mu na drodze. Na szczęście to tylko pies, którego po namyśle bohater zabiera do kliniki zwierzęcej. Tam akurat dyżur pełni bardzo miła pani doktor, którą wzrusza widok mężczyzny z rannym psem w objęciach. Już wiemy, jak to wszystko się skończy, mimo że jesteśmy dopiero na 11 stronie.

Prawdopodobnie w ten sposób rozumował Krzysztof Czarnota, pisząc powieść „Niosąca radość” na konkurs ogłoszony przez wydawnictwo Zysk i S-ka. Dodajmy jeszcze, że uratowany pies wcale nie jest jakimś zwykłym kundlem, lecz bardzo rasową suką rasy briard, która dostaje bezpretensjonalne imię Pointa.

Polityka 27.2003 (2408) z dnia 05.07.2003; Kultura; s. 51
Reklama