Archiwum Polityki

Koniem i słoniem

Szachy – planszowa gra wojenna wymyślona w dawnych Indiach – były metaforą, która pozwalała powiedzieć, co wart jest król bez dworu i dwór bez króla. Zasady gry opierały się na regułach taktycznych działań zbrojnych ówczesnych armii.

Natura nie skłaniała Indusów do szkolenia umiejętności wojennych. Himalaje chroniły od północy, a ocean od południa, zachodu i wschodu. Jeśli Indusi walczyli, to tylko o podporządkowanie sobie sąsiadów, tych wewnętrznych, ze środka kraju. Książęta indyjscy dowodzili potężnymi armiami: słoni, rydwanów, kawalerii i piechoty. Woleli jednak wojować na papierze niż w rzeczywistości. Stąd wzięły się szachy.

Był sobie radża

Ojciec J. A. Dubois, francuski misjonarz, który żył w Indiach na początku XIX w., przytacza anegdotę o powstaniu tej gry. Był sobie radża otoczony przez pochlebców. Bramini, którzy w pogardzie mieli dworaków, starali się uprzytomnić radży, iż o jego pozycji decyduje miłość ludu, a nie lokajów. Jeden z prawdziwych doradców monarchy zaprojektował grę planszową, która pokazuje, że król jest co prawda najważniejszą figurą na szachownicy, ale bez pionów, gońców, koni, wież i hetmanów (królówki – mówiono w Polsce, doceniając rolę żony polityka) jest postacią bezradną i bezbronną. Spodobała się ta gra władcy. Poprosił wynalazcę, aby sobie wyznaczył honorarium autorskie. Ten powiedział: szachy mają 64 pola. Chcę dostać tyle ziaren, ile uzbiera się według następującego wzoru: na pierwszym polu jedno ziarno, na drugim dwa, na trzecim cztery (2x2), na czwartym osiem (2x4), na piątym szesnaście etc. Jeszcze nie dojechali do połowy szachownicy, gdy w spichrzach zabrakło zboża. Bramin chciał w ten sposób przekonać władcę, niezależnie od tego, co osiągnął już za pomocą gry planszowej, że każde żądanie, z pozoru najłatwiejsze do spełnienia, wymaga poważnego namysłu. I że słuchanie pochlebców, korzystanie z rad dworaków oraz spełnianie ich próśb prowadzi nieuchronnie do katastrofy.

Osobliwe, że choć mechanika działania dworu powinna być znana od czasów staroindyjskich, lokajstwo jest w stanie omotać i dziś całkiem rozsądnego z pozoru „króla”.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Społeczeństwo; s. 104
Reklama