Zdzisław Pietrasik: – Rozmawiamy 3 maja. Przedwczoraj minął rok od naszego wejścia do Unii Europejskiej, ale bardziej okazale obchodzono wczoraj pierwszą miesięcznicę śmierci papieża Polaka. Czy pani profesor też ujrzała w dniach żałoby piękniejszą Polskę?
Maria Janion: – Mnie się zdaje, że mają rację ci, którzy mówią, że ta Polska w dużej mierze została wykreowana przez media, zwłaszcza przez telewizję, która o niczym innym nie mówiła, tylko o umieraniu papieża, śmierci, pogrzebie. Także spikerzy wytwarzali odpowiedni nastrój. Odbijał się on na telewidzach, których, jak się okazało, było bardzo dużo. Niektórzy zawiesili nawet swoje jakiekolwiek czynności z tego powodu...
W jednej z gazet widziałem zdjęcie murarzy, którzy przestali murować. Nie szło robić – powiedzieli reporterowi.
Nastąpiło pewnego rodzaju zaczarowanie przez media. Przez swoją śmierć, tak pokazywaną, papież przechodził w sferę mitu – mitu heroicznego, mitu Chrystusowego, bo wielokrotnie porównywano jego cierpienia do cierpień Chrystusa. Papież stawał się postacią chrystusopodobną.
Nie przypadkiem przypominany był Król-Duch.
Wiersz Słowackiego o słowiańskim papieżu, polski mesjanizm.
Polska Chrystusem narodów?
Nie, to jeszcze coś innego, do czego wrócimy. Chrystusowość papieża to jakby przypomnienie uchrystusowienia człowieka, „milijona Chrystusów”, o których mówił Słowacki. On to – obok Wyspiańskiego – był ulubionym poetą papieża.
I Norwid.
Norwid to retoryka pracy, natomiast Słowacki to retoryka ducha, ściślej Słowacki mistyczny. Okres żałoby był przede wszystkim czasem powstawania pytań, które się nazywa pytaniami egzystencjalnymi.