Archiwum Polityki

Krucjata bez końca

Brytyjczyk Ridley Scott udowadnia kolejnymi filmami, że nie ma dla niego trudnych tematów. Po starożytnym „Gladiatorze” i ukazującym klęskę Amerykanów w Somalii dramacie „Helikopter w ogniu” proponuje wycieczkę w średniowiecze. „Królestwo niebieskie” to panoramiczna wizja wypraw krzyżowych przypominająca o skutkach religijnej nietolerancji.

Historycy zajmujący się dziejami Królestwa Jerozolimskiego zgodnie podkreślają, że trwająca ponad 300 lat święta wojna, której celem miało być ocalenie chrześcijaństwa wschodniego przed muzułmanami, przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego. Kiedy wyprawy te dobiegły bowiem kresu, całe chrześcijaństwo wschodnie znajdowało się pod panowaniem muzułmańskim. Wedle Stevena Runcimana, wybitnego znawcy tematu, krucjaty przeciwko niewiernym przyczyniły się do wzmocnienia władzy królewskiej na Zachodzie, z nieodwracalną szkodą dla papiestwa, doprowadzając do upokarzającej wojny sycylijskiej i awiniońskiej niewoli papieża. Święta wojna wyrządziła też wielkie szkody w sferze duchowej islamu. „Okrutna nietolerancja krzyżowców – pisze Runciman – wywołała rosnącą nietolerancję muzułmanów”.

Nie ulega wątpliwości, że posiadający wszelkie cechy wielkiego hollywoodzkiego spektaklu film Ridleya Scotta – mimo pozornie odległego i egzotycznego tła – jest bardzo aktualnym politycznie przedsięwzięciem, ostrzegającym przed konsekwencjami wojen toczonych dziś na Bliskim Wschodzie. Mocne, wyraziste przesłanie różni „Królestwo niebieskie” od pustego i napuszonego „Aleksandra” Olivera Stone’a. A także od ponadczasowej „Troi” Wolfganga Petersena – superprodukcji, w której motywacje, wybory i zachowania legendarnych herosów nie przystawały do wrażliwości współczesnego widza. W „Królestwie niebieskim” toczy się ostry i aktualny spór o wiarę, o miejsce religii w sfanatyzowanym świecie i skutki zderzenia dwóch cywilizacji.

Wielką zasługą reżysera jest również to, że racje w tej dyskusji solidnie wyważył i nie poddał ideologizacji. Krzyżowcy przedstawieni są w filmie zgodnie z obowiązującą wiedzą historyczną: jako niesforna, wojownicza horda baronów, dla których rzezie niewiernych stanowią okazję do zdobycia łupu i poszerzenia swojego terytorium.

Polityka 18.2005 (2502) z dnia 07.05.2005; Kultura; s. 68
Reklama