Archiwum Polityki

Pan na Patagonii

Ekscentryczny milioner amerykański Douglas Tompkins wykupuje olbrzymie obszary w Chile i w Argentynie, przeznaczając je na rezerwat przyrody. Nie wszystkim się to podoba.

Ekomagnat, ekobaron, ekopirat – to niektóre określenia, jakie w Argentynie i Chile padają wobec amerykańskiego milionera Douglasa Tompkinsa, który skupuje setki tysięcy hektarów w bajecznie pięknej Patagonii, a następnie darowuje je obu krajom na rezerwaty. Miłośnik przyrody ma swoich przeciwników, zwłaszcza w krajach, które uszczęśliwia.

Douglas Tompkins interesował się naturą od młodości. Wcześnie, bo już na początku lat 60., wyczuł, że zbliża się zmiana w stosunku naszej cywilizacji do przyrody. Dobiega końca epoka przemysłowa. Fascynację wieżowcami, wielkim miastem i techniką miał pod koniec stulecia zastąpić powrót do natury. Tompkins urodził się w 1943 r. w stanie Nowy Jork, wśród lasów i wzgórz, gdzie spędzają wolny czas mieszkańcy metropolii. Młody chłopak od razu czuł się lepiej w górach niż w szkole, którą porzucił w wieku lat dwunastu. Rok później pojechał do Chile na narty, wtedy połknął bakcyla Patagonii – góry, lodowce, wartkie i kręte rzeki, spokój i cisza, egzotyczne rośliny i zwierzęta. Po powrocie do Stanów zaczął pracować jako przewodnik w rezerwatach przyrody i w parkach Kalifornii.

W wieku 19 lat ożenił się z Susann Russell, z którą wkrótce założył pierwszy biznes, oczywiście związany z naturą. Pożyczył 5 tys. dol. i w pobliżu słynnego uniwersytetu Berkeley otworzył sklep z odzieżą i sprzętem turystycznym. W końcu lat 60. państwo Tompkins założyli znaną później na świecie firmę odzieżową Esprit.

Kiedy firma rozrastała się do rozmiarów imperium, jej właściciel coraz więcej czasu spędzał na łonie przyrody, stawał się gorącym zwolennikiem tzw. głębokiej ekologii, która traktuje naturę jak największy skarb. W końcu postanowił, że pieniądze, które zarobił na przyrodzie, zwróci przyrodzie. Rozstał się z żoną i z firmą, z której – jako swój udział – otrzymał 125 mln dol.

Polityka 16.2005 (2500) z dnia 23.04.2005; Świat; s. 60
Reklama