Archiwum Polityki

Narodowy pop

W świecie naszej kultury popularnej ostatnio coraz wyraźniej widać odwołania do symboli narodowych. Twórcy komiksów czy muzycy rockowi śmiało sięgają do historii i tradycji, interpretując ją po swojemu. Skąd ten patriotyczny zryw i jakiej jest próby?

Lao Che. Tak się nazywa zespół, który jest twórcą jednej z najważniejszych polskich płyt rockowych ostatnich lat. Praca nad albumem (czy – jak mówią sami muzycy – słuchowiskiem) „Powstanie Warszawskie” trwała niemal trzy lata. – Wiedzę czerpaliśmy głównie z dzienników powstańców, ich opowieści, a także książek historycznych – mówi muzyk Kuba Pokorski, Lao Che. – Byliśmy w miejscach, o których śpiewamy. Wreszcie nagrywaliśmy płytę w jedynym takim studiu w Polsce, gdzie są mikrofony jeszcze z lat 60., a wszystko po to, by uzyskać odpowiednie brzmienie.

„Powstanie Warszawskie” to tzw. concept album: 10 utworów opisujących zdarzenia od ostatnich dni lipca, gdy decyzja o powstaniu jest już przesądzona, przez eksplozję „Godziny W”, odyseję w kanałach, wreszcie kapitulację. Wraz z muzykami płockiego septetu jesteśmy na Starówce, w Śródmieściu, wreszcie na Czerniakowie, gdy 19 września ostatni powstańcy wchodzą do kanałów.

Chodziło nam o to, by nie była to płyta jak na akademię, pełna zadęcia i patosu – dodaje Kuba. I zadęcia tu nie ma: są za to wściekłe riffy (zagrywki) przesterowanych gitar i punkowy rytm, wymieszane ze stylistyką reggae, klimatem ballad i ponurymi plamami dźwiękowymi, gdy zryw powstańczy dogasa.

Podobny melanż panuje w tekstach. Oto „Godzina W”: „Tramwajem jadę na wojnę/Tramwajem z przedziałem: nur für Deutsche/Z pierwszosierpniowym potem na skroni/Z zimną lufą Visa w nogawce spodni”. I za chwilę przypominany jest okupacyjny szlagier „Siekiera, motyka”, aż wreszcie, w finale, pojawia się fragment „Elegii o (chłopcu polskim)” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego: „Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką,/Czy to była kula synku, czy to serce pękło?

Polityka 16.2005 (2500) z dnia 23.04.2005; Kultura; s. 76
Reklama