Archiwum Polityki

Esteta na pryczy

Ponad 100 lat minęło od śmierci Oskara Wilde’a, a nadal jest on ikoną ruchu gejowskiego walczącego o swoje prawa. Pisarz i dramaturg u szczytu sławy skazany za obrazę moralności publicznej na dwa lata więzienia, doprowadzony do upadku banita, funkcjonuje dziś trochę jak świecki święty; symbol opresji społeczeństwa wobec „miłości, która nie śmie wypowiedzieć swego imienia” – jak napisał w jednym z wierszy jego kochanek lord Alfred Douglas, zwany Bosie.

Ich związek obrósł w mity, ale także próby zweryfikowania tej legendy (jak choćby w książce Trevor Fishera „Oskar Wilde i Bosie. Fatalna namiętność”). Krąg przyjaciół pisarza łączyło nie tylko uwielbienie poezji i miłości greckiej, także posmak czegoś tajnego, zakazanego (wówczas w Anglii za praktyki homoseksualne groziło nawet 20 lat więzienia). Jeszcze głębiej funkcjonował mroczny i zamknięty dla obcych londyński półświatek męskich prostytutek, chłopców do wynajęcia i szantażystów.

Świadectwem tamtej epoki są także listy Oskara Wilde’a zebrane w tomie „Nic nie mogło być inaczej”. Zbiór wyraźnie rozpada się na dwie części, a granicę wyznacza więzienny upadek pisarza. W pierwszej wśród adresatów pojawiają się głośne nazwiska tamtych czasów: Artur Conan Doyle, George Bernard Shaw, Sara Bernard. Są to listy pełne błyskotliwych myśli o sztuce, paradoksów, uroczych złośliwości. Wyłania się z nich obraz zdeklarowanego sybaryty, który swojemu kuzynowi radzi: „Z wielką przykrością dowiaduję się, że Ty i fascynujący Dan palicie amerykańskie papierosy. Nie wolno Wam robić nic równie wstrętnego. Czarujący ludzie powinni palić papierosy ze złotymi ustnikami albo umrzeć”. Część drugą rozpoczynają listy więzienne. Czuje się w nich, jak straszny był to upadek.

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Kultura; s. 60
Reklama