Archiwum Polityki

Pruski mur

Ciągle mamy kłopot z Prusami. Zwłaszcza na ziemiach dawnych Prus Wschodnich, gdzie tyle jest śladów obecności naszych poprzedników – mroczne krzyżackie zamki, piękne fryderycjańskie szosy, teraz dopiero restaurowane resztki wilhelmińskiej secesji. Jak patrzeć na to dziedzictwo – nasze czy obce?

Pruska hipoteka jest w polskiej świadomości narodowej chyba bardziej obciążona niż hipoteka pozostałych zaborców. Austria budzi nawet pewien sentyment. Rosja – ze względu na powstania w XIX w., wojnę 1920 r. oraz zwycięską rewolucję Solidarności – wydaje się przeciwnikiem rozszyfrowanym na tyle, by nasz impet roku 1989 przerzucił się obecnie na Ukrainę. Natomiast formalnie nieistniejące Prusy ciążą jak zmora na naszym stosunku do Niemiec.

Prusy zostały zlikwidowane formalnie w 1947 r. Dzisiejsza Republika Federalna jest w mniejszym stopniu ich materialnym spadkobiercą niż dzisiejsza Polska, która – jeśli dobrze popatrzeć na mapę – co najmniej w jednej trzeciej znajduje się na terenach należących przed pierwszym rozbiorem z 1772 r. do Królestwa Pruskiego i stanowiących jego większą część. Można zatem powiedzieć, że – jak w 1989 r. chciał Jan Józef Lipski – jesteśmy dziś w dużej mierze depozytariuszami pruskiego dziedzictwa. Jak jednak czuć się u siebie, patrząc na „cudze” zabytki i wczytując się w „obcą” historię Warmii i Mazur, Pomorza czy Dolnego Śląska?

Przez cały okres PRL sprawa wydawała się prosta.

Oficjalna historiografia szkolna głosiła, że w roku 1945 Ziemie Odzyskane powróciły do macierzy. Zostały przed wiekami utracone w wyniku podstępnego niemieckiego Drang nach Osten, który niemieccy królowie i kancerze, kupcy i osadnicy, rycerze zakonni i protestanccy intelektualiści świadomie i konsekwentnie realizowali przez wieki, aż do zniszczenia polskiej państwowości w XVIII w. i biologicznego wyniszczenia narodu polskiego w czasie II wojny światowej. Po co więc dbać o pruską spuściznę i pamiętać o ludziach, którzy ją stworzyli. Niech będą zapomniani, a ich dorobek spolonizowany, jeśli się tylko da.

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Historia; s. 68
Reklama