Od kilku miesięcy Krzysztof Chudek jeździ nowym samochodem – Toyotą Prius. Przyzwyczaił się już do tego, że jego auto zwraca uwagę na ulicy, a znajomi nieustannie proszą, by dał się przejechać. Samochodów takich jest w Polsce zaledwie kilkadziesiąt.
– Choć w salonach samochodowych wybór jest spory, odniosłem wrażenie, że wszystkie auta klasy średniej niczym się między sobą nie różnią. Podobne sylwetki, silniki, wyposażenie, osiągi. Tylko ten był inny. To zadecydowało o moim wyborze – wyjaśnia.
Krzysztof Chudek jest innowatorem. Tak specjaliści od marketingu nazywają osoby, które przecierają konsumenckie szlaki, kupując rynkowe nowości. Stanowią niewielką (ok. 2,5 proc.), ale wyjątkowo ważną grupę. To ludzie wykształceni, dobrze sytuowani, zwykle opiniotwórczy. Od tego, jak ocenią nowy produkt, zależy czasem jego rynkowe istnienie. Dlatego firmy zabiegają o innowatorów, czasem starając się, by wśród pierwszych klientów był ktoś powszechnie znany. Krzysztof Chudek może mieć satysfakcję, że jeździ samochodem, który zrobił karierę w Hollywood. Taki sam ma w swym garażu na przykład Leonardo di Caprio.
Prius to hybryda, czyli samochód, który pod maską kryje dwa silniki: spalinowy i elektryczny. Momentami porusza się bezgłośnie, napędzany zgromadzonym w akumulatorach prądem, ale kiedy trzeba przyspieszyć, włącza się silnik spalinowy, który jednocześnie doładowuje baterie. Samochody takie są uważane za pojazdy przyszłości, bo zużywają niewiele paliwa i są przyjazne dla środowiska. Prace nad hybrydami prowadzi większość koncernów samochodowych, ale Toyota jako pierwsza odważyła się wprowadzić je do sprzedaży na szerszą skalę. Rocznie produkowanych jest 130 tys. aut, które trafiają na rynki głównie Japonii i USA, a w niewielkiej części także innych krajów świata.