Dom z papieru” Carlosa Marii Domingueza (ur. 1955) to gratka dla miłośników prozy latynoamerykańskiej ze wskazaniem na admiratorów twórczości Jorge Luisa Borgesa. Mnie ta książka ujęła od pierwszego zdania: „Wiosną 1998 roku Bluma Lennon kupiła w pewnej księgarni w Soho używany egzemplarz »Poezji« Emily Dickinson i kiedy doszła do drugiego wiersza, na skrzyżowaniu potrącił ją samochód”. Kobieta ginie na miejscu, narrator podejrzewa, że nie był to zwykły wypadek. Trop prowadzi do Montevideo, skąd pochodził tajemniczy kochanek Blumy, maniakalny bibliofil Carlos Brauer. Informacja o tym, kto zabił Blumę, pada już w drugim akapicie, ale o tym można się przekonać dopiero podczas ponownej lektury książki. Więcej tu takich niespodzianek, z których główna polega na tym, że czarnym charakterem tej niezwykle oryginalnej „opowieści niesamowitej” są... książki. Dominguez, argentyński prozaik od lat mieszkający w Urugwaju, doskonale pamięta czasy dyktatury, gdy za posiadanie nieodpowiednich tytułów można było zginąć. Wie też, że literatura to zbyt poważna sprawa, by zostawić ją ludziom pozbawionym poczucia humoru. Stąd lekka forma jego minipowieści, kryjąca jednak zaskakująco mroczną pointę i kilka tak niezwykłych pomysłów, że aż się wierzyć nie chce, że nikt wcześniej na nie nie wpadł. Ciekaw jestem, jak ten smakosz i erudyta sprawdza się na nieco dłuższych dystansach.
Carlos Maria Dominguez, Dom z papieru, przekład Andrzej Sobol-Jurczykowski, Świat Książki, Warszawa 2005, s. 110