Archiwum Polityki

Razem, a nawet osobno

Plan buntowników w SLD nie powiódł się. Do członków Rady Krajowej Sojuszu przed jej sobotnim posiedzeniem dotarł list 60 partyjnych kolegów – parlamentarzystów i działaczy samorządowych – których nieformalnym liderem został Krzysztof Janik. List zachęcał do decyzji zwołania na początku kwietnia konwencji partii, która usunęłaby Oleksego ze stanowiska szefa ugrupowania i namaściła Włodzimierza Cimoszewicza na patrona całej lewicy. Ten pomysł nie przeszedł, konwencja zapowiedziana jest na połowę maja; jeśli zatem wybory odbędą się w czerwcu, na zmiany będzie już za późno. I chociaż Oleksy stwierdził, że przecież i w maju można go odwołać, to wynik głosowania mówi jasno, że większość jest po stronie przewodniczącego. Podczas obrad padały głosy o potrzebie zmiany generacyjnej w kierownictwie partii, ale brzmiało to raczej jak dyskusja na seminarium, jakby od wyborów nie dzieliło Sojuszu kilka tygodni, ale kilka lat.

Swoją drogą Janik i jego grupa chyba zapomnieli, że trzy miesiące temu Oleksy wyraźnie ich pokonał i został przewodniczącym Sojuszu. Przez ten czas co prawda sytuacja jeszcze się pogorszyła, Oleksy oddał funkcję marszałka Sejmu, a prezydent Kwaśniewski, brany pod uwagę jako siła jednocząca lewicę, ma teraz dość własnych kłopotów z komisjami śledczymi.

Oliwy do ognia dolał Marek Borowski, szef Socjaldemokracji Polskiej (3 proc. poparcia w ostatnim partyjnym sondażu), który zażyczył sobie Cimoszewicza jako nowego przewodniczącego w SLD (6 proc. poparcia w tym samym notowaniu), bo inaczej o wspólnej liście rozmawiać nie będzie. Rozeźliło to nawet Janika, który dostrzegł w tym zamiar zepsucia ewentualnych prezydenckich planów marszałka Sejmu, choć ten się kryguje i wciąż powtarza, że na polityce się zawiódł i ciągnie go do rodzimej Puszczy Białowieskiej.

Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Komentarze; s. 18
Reklama