Adam Grzeszak
Nowy przewoźnik pojawił się w styczniu. Spółka nazywa się Koleje Mazowieckie i została stworzona przez PKP Przewozy Regionalne (PKP PR) oraz samorząd województwa mazowieckiego. Koleje Mazowieckie przejęły od PKP PR, dotychczas zapewniających lokalne połączenia kolejowe, tabor i pracowników. Tabor jest na razie w dzierżawie, pracownicy już na stałe.
Od stycznia nowa spółka obsługuje większość połączeń na terenie Mazowsza. Nieliczne kursy wychodzące poza teren województwa mazowieckiego pozostały w gestii PKP PR. Wielu pasażerów zapewne nie dostrzegło zmiany: jeżdżą tymi samymi obskurnymi pociągami, wysiadają na tych samych zaniedbanych przystankach. Obaj wspólnicy nie kryją jednak satysfakcji. PKP, bo wciągając do deficytowego interesu samorząd mają nadzieję na ograniczenie strat (jest zapowiedź wyjścia na zero już w tym roku), samorząd, bo wreszcie uzyska realny wpływ na funkcjonowanie transportu kolejowego na swoim terenie.
Wcześniej PKP wyciągały ręce po pieniądze mówiąc: płaćcie, bo przestaniemy jeździć. Nie były to czcze pogróżki; z roku na rok w rozkładzie jazdy ubywało połączeń. Teraz przynajmniej wiadomo, na co pójdą pieniądze, które na przewozy kolejowe wyłoży samorząd. Efekty, choć skromne, już widać: udało się przywrócić kilka połączeń skreślonych wcześniej przez PKP z rozkładu jazdy. Rozpisano przetarg na nowy tabor. Samorząd chce wnieść do spółki 10 nowych elektrycznych pociągów za 200 mln zł. Bardzo się przydadzą, bo te eksploatowane dzisiaj są w takim stanie, że bardziej nadają się do muzeum kolejowego niż do obsługi podróżnych. Pierwszy nowy pociąg pojawił się w ubiegłym tygodniu.
Parkuj i jedź
Co znaczy nowy tabor, przekonuje przykład Warszawskiej Kolei Dojazdowej (WKD), obsługującej liczącą nieco ponad 30 km linię między Warszawą a Grodziskiem i Milanówkiem.