Archiwum Polityki

Moskwo, zwróć

Premier Ferenc Gyurcsany podczas ostatniej wizyty na Kremlu upomniał się o węgierskie dzieła sztuki zagrabione przez wojska radzieckie. Czy dzięki tym staraniom odnajdzie się również nasza Biblia Szaroszpatacka?

60 lat temu w ślad za frontowymi oddziałami Armii Czerwonej, zajmującymi po zaciekłych walkach Węgry, podążały specjalne jednostki NKWD złożone z muzealników i historyków sztuki. Dysponowały one dokładnymi wykazami dzieł sztuki, które należało natychmiast zarekwirować. Całą akcję zainicjował rosyjski malarz i historyk sztuki Igor Grabar. To on, już w 1943 r., kiedy nastąpił zwrot i wojska radzieckie przeszły do ofensywy, wystąpił z wnioskiem do Stalina, aby poniesione przez ZSRR olbrzymie straty i zniszczenia zrekompensować przez zawłaszczenie skarbów sztuki wrogich państw.

Grabara łączyły z Węgrami szczególne związki, urodził się bowiem w 1871 r. w Budapeszcie. Tam spędził dzieciństwo, a następnie w trakcie studiów i licznych podróży przed rewolucją październikową dokładnie poznał europejskie muzea. Był fachowcem najwyższej klasy. Sporządził katalog 1800 najcenniejszych dzieł sztuki, które można było znaleźć na terytorium Austrii, Niemiec, Rumunii i Węgier. Zaznaczył również, co należało zagarnąć w pierwszej kolejności. W zestawie można było znaleźć ponad 100 pozycji z muzeów węgierskich: obrazy Goi, Rembrandta, Degasa, Maneta, Vermeera, złotą koronę cesarza Bizancjum Konstantyna Monachomacha. Korona ta wyceniona była na pół miliona dolarów. Armię Czerwoną uprzedzili jednak Niemcy. Starali się oni ograbić budapeszteńskie muzea. Część zbiorów ocalała dzięki węgierskim muzealnikom.

Jednostkom NKWD udało się zarekwirować tylko część pozycji z listy Grabara. W tej sytuacji zaczęły uzupełniać zdobycz na własną rękę. Według węgierskiego historyka sztuki Laszlo Mravika, zajęto 35 tys. dzieł sztuki. Rabowano bardzo sprawnie. Z pałacu Greshama w Budapeszcie zniknęła słynna secesyjna brama z pawiami. Pomimo olbrzymich rozmiarów brama ulotniła się jak kamfora w ciągu jednej nocy.

Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Świat; s. 50
Reklama