Pierwszy pogląd wyraźnie zwycięża. W ciągu ostatnich kilku lat sprzedaż wody w butelkach wzrosła prawie o 50 proc. W 2004 r. kupowaliśmy już średnio 40 l na głowę. Litr wody w butelce kosztuje ok. 1 zł. W sumie spłynęło z nią około 1,5 mld zł. To całkiem nieźle jak na napój do niedawna darmowy i powszechnie dostępny.
Woda trafiła do dobrych domów i restauracji, gdzie pija się ją do posiłków. Małe butelki wystają z damskich torebek na uczelniach i w biurach. Młode matki na mineralce gotują zupki dla dzieci. – Woda sprzedaje się coraz lepiej, niektórzy klienci w ogóle rezygnują z kolorowych napojów gazowanych – mówi Wojciech Sokół, rzecznik sieci hipermarketów Tesco. „To już nie tylko moda, to konieczność” – przekonuje popularne pismo kobiece. Czym wytłumaczyć ten fenomen? Najprostsza, aczkolwiek fałszywa, odpowiedź jest taka: woda z kranów nie nadaje się do picia.
Twój dzień, twoja woda
Butelkowaną wodę coraz więcej osób pija więc przez cały rok, ale prawdziwy sezon zaczyna się z nadejściem wiosny i trwa do jesieni. Sprzedaż wzrasta wtedy dwukrotnie i szybko przybywa nowych klientów. Zeszłoroczne chłodne lato było dla branży napojów fatalne (sprzedaż wody wzrosła o mniej niż 1 proc.). Producenci mają nadzieję, że w najbliższych miesiącach wreszcie się odkują. Trwają przygotowania, projektowane są nowe etykiety, zatwierdzane budżety reklamowe. Co dyrektor, to bardziej zajęty.
Na szczęście na butelkach są numery infolinii. „Masz pytanie – dzwoń”. Dzwonię. – Dlaczego Polacy tak pokochali wodę? – pytam. – Nasza woda ma całkiem inny smak od tej z kranu – tłumaczą w Darze Natury. Według materiałów reklamowych „poprawia jasność umysłu i zapobiega zmęczeniu”.