W 1876 r. pewien miłośnik alpejskich wędrówek, Włoch o nazwisku Perazzi, przemierzał lodowiec Monte Rosa. Wpadł do szczeliny, ale udało mu się z niej jakoś wydostać. Na dno obsunął się jednak jego plecak i kurtka. Latem 1892 r. górale odnaleźli wytapiającą się z lodu kurtkę.16 lat wędrowała ona we wnętrzu lodowca, pokonując kilometr, zanim wyłoniła się z czoła jęzora lodowcowego.
Ta historyjka, przytoczona przez polskiego glacjologa prof. Jacka Janię w jego książce „Zrozumieć lodowce” (PWN, Warszawa 1996), uświadamia, że lodowce są swego rodzaju archiwum informacji o przeszłości. I jest rzeczą zdumiewającą, jak późno, bo dopiero sto lat po przygodzie Perazziego, nauka zrobiła z tego użytek. W ciągu tego okresu kolejne pokolenia glacjologów pasjonowały się wszystkim – mechanizmem ruchu lodowca, jego narodzinami i śmiercią, budową, kształtem, jego działalnością niszczącą i budującą, wpływem na otoczenie i wieloma jeszcze sprawami – prawie w ogóle nie interesując się informacją, jaką niesie dosłownie każda drobina lodu.
CV śnieżynki
Matką jej jest woda, ale z ustaleniem ojcostwa mogą być problemy. Często jest to ktoś z bliskiej rodziny – na przykład kryształek lodu, nierzadko jednak jakiś przybłęda – ostrokrawędzisty okruch mineralny, pyłek porwany z pustyni lub chmury wulkanicznej, kryształek soli morskiej czy prozaiczny składnik zanieczyszczeń przemysłowych. Prawda bowiem o narodzinach śnieżynki jest taka, że bez obecności tzw. jądra zamarzania woda prawie nie ma szans na przeistoczenie się w postać krystaliczną. „Geny” śnieżynki, zarówno te po ojcu, jak i po matce, przechowują komplet informacji.