Młodzi Szwedzi nie zwykli przywiązywać się do swoich partnerów, często pary dobierają się tylko na jedną noc. Do języka szwedzkiego weszło niedawno pojęcie knullkompis. W przyzwoitym tłumaczeniu oznacza kompana do łóżka, tak jak u nas kompana do wypitki. Chociaż słowo knulla znaczy wulgarnie „pierdolić” (za oficjalnym słownikiem szwedzko-polskim Jacka Kubitsky’ego), to przedstawianie partnera jako knullkompis nie budzi wśród młodych ludzi większych emocji czy zdziwienia. Często używa się jednak łagodnie brzmiącego skrótu KK, wymawianego koko.
W młodości imponowali mi koledzy, którzy mieli w kieszeni kalendarzyk z telefonami znajomych dziewcząt, do których mogli zadzwonić i umówić się na rozbieraną randkę. W Szwecji do dzisiaj jest to powszechny zwyczaj. Dzwoni się do znajomego koko z pytaniem: „Może byśmy się dzisiaj przespali?” (lub dosadniej). „Nie możesz? Nie szkodzi. Zadzwonię do kogoś innego”. I nikt do nikogo nie ma pretensji. Według Narodowego Instytutu Zdrowia, prawie połowa uczniów i trzecia część uczennic gimnazjum utrzymywała stosunki z przygodnymi partnerami.
Ponad jedna trzecia młodych ludzi, tak wynika z badań socjologa Claesa Heritza, jest gotowa pójść do łóżka z dopiero co poznanym partnerem. Według Heritza w końcu lat 80. tylko 13 proc. kobiet w wieku 18–19 lat deklarowało, że w ciągu ostatniego roku miało stosunki z trójką lub większą liczbą partnerów. Od tego czasu w Szwecji odsetek poligamicznych nastolatek podwoił się. Co więcej, seks uprawia coraz więcej osób starszych, bo środki wspomagające są powszechnie dostępne, zmieniła się także świadomość nestorów. Również homoseksualiści wyszli z ukrycia i domagają się zrównania swoich praw z parami heteroseksualnymi, na co mają przyzwolenie znacznej większości społeczeństwa, może poza nielicznymi, lecz głośnymi fundamentalistami protestanckimi.